Radosny
śpiew uderzył w Morgan już od progu, co oznaczało, że księżniczka była w domu. Świetnie. Rzuciła torbą i kopniakiem
ściągnęła buty. Chciała natychmiast zaszyć się w swoim pokoju, ale Giselle
zdążyła ją dopaść.
–
Morgan! Jak było w szkole? – zapytała z tym swoim wnerwiającym uśmiechem
przylepionym do twarzy.
–
Normalnie – warknęła Morgan, próbując przecisnąć się między ramieniem macochy a
ścianą korytarza.
–
Ojej, a co to za humorek? – Giselle zrobiła zatroskaną minę.
–
Normalni ludzie miewają czasem zły
humor, wiesz? To u nas nic
niezwykłego.
–
Wiesz, tam, skąd pochodzę… – zaczęła spokojnie Giselle swoim moralizatorskim
tonem, ale Morgan wyminęła ją i usiadła przy wyspie kuchennej. Naprawdę nie
miała na to ochoty, jednak księżniczka tak łatwo nie odpuszczała. – Słuchaj,
Morgan, naprawdę nie rozumiem…
–
Niczego nie rozumiesz! Nie umiesz nawet zapłacić rachunku! Nie wiem, co jest z
tobą nie tak, ale to coś naprawdę poważnego i uwierz mi – Morgan zrobiła
stosowną pauzę – w prawdziwym świecie nie ma zaczarowanych lasów i zamków, a
książęta nie jeżdżą na białych koniach w poszukiwaniu dam serca.
–
Ależ jeżdżą! – zaprzeczyła energicznie Giselle. – Twój ojciec akurat spadł mi z
dachu, ale to takie jego hobby.
–
Daruj sobie, bo zaraz zwymiotuję.
Giselle
ściągnęła brwi i zrobiła zatroskaną minę.
–
Morgan, co się z tobą stało? – zapytała cicho. – Nie poznaję cię. Gdzie jest ta
dziewczynka, która wyszykowała mnie na bal?
–
Dorosła. Może ty też powinnaś.
Morgan
wstała od stołu i wyszła, trzaskając drzwiami. Giselle została sama.
Zrezygnowana osunęła się na kanapę. Chwyciła komórkę, żeby odczytać ostatniego
smsa od Roberta. Pytał, czy wszystko w porządku i obiecywał, że to ostatnia
konferencja, na jaką wyjeżdża, ale Giselle nie odpisała. Nie potrafiła kłamać.
Wiedziała, że czekanie na Morgan nie ma sensu, jednak nie umiała zająć się
żadną pracą, dlatego przez cały dzień tylko wyglądała przez okno i wychodziła
na korytarz. Po trzech godzinach zaczęła płakać. Tęskniła za Morgan i nie
potrafiła poradzić sobie z rozpadliną, która wyrosła między nimi. Nie potrafiła
być już dla niej mamą, a wiedziała, że nastolatka jej potrzebuje. Ich konflikt
był też kolejnym powodem, dla którego Giselle dalej nie do końca przystosowała
się do tego świata. Trudności przede wszystkim sprawiało jej zrozumienie, jak
działają niektóre przedmioty. Jakim cudem mikrofalówka nie jest magiczna?!
Słowa
Morgan brzęczały Giselle w głowie, łzy płynęły po jej twarzy coraz gęściej. Nie
szlochała jednak i nie pociągała nosem. W mieszkaniu było zupełnie cicho, poza
brzęczeniem sprzętów elektronicznych (w tym magicznej mikrofalówki). Wiedziała,
że pogardliwie za plecami nazywa ją Księżniczką,
co wcale nie wydawało się Giselle wyjątkowo zabawne. Obwiniała się za taką, a
nie inną sytuację.
Wtedy
zadzwonił telefon.
Pani Philip?
Wypadek.
Samochód.
Proszę przyjechać.
Stabilny.
Kiedy
zjawiła się w szpitalu, była już chodzącą katastrofą. Pielęgniarki wzdrygały
się na jej widok, ale to nie miało znaczenia. Liczyła się tylko Morgan.
Wpadła
na salę, gdzie jej mała córeczka leżała przypięta rurkami do pipczącej maszyny.
Oczy miała zamknięte i wyglądała, jakby spała. Giselle zakryła sobie usta dłonią
i ostrożnie podeszła do łóżka. Z jakiegoś powodu krzesło już na nią czekało,
więc usiadła na nim. Delikatnie chwyciła dłoń Morgan i zaczęła głaskać ją po
głowie.
–
Wiem, że nie lubisz już bajek – wyszeptała – ale znam jedną, którą być może chciałabyś
dzisiaj usłyszeć. Opowiada o księżniczce, która wybrała się na piękny bal
tutaj, w sercu Nowego Jorku. I chociaż bardzo chciała, nie udało jej się
przetańczyć całej nocy ze swoim księciem, ponieważ zła królowa rzuciła na nią
klątwę. – Zrobiła pauzę. – Księżniczka zapadła w sen. Śniły jej się okropne
rzeczy, prawdziwe koszmary, wiesz? Śniło jej się, że ci, których kocha,
cierpią. Na szczęście jej książę uratował ją pocałunkiem prawdziwej miłości. I
to była najpiękniejsza chwila w życiu tej księżniczki, bo zrozumiała, że gdyby
nie klątwa, nigdy nie odnalazłaby swojego księcia. Czasem potrzebujemy
porządnego deszczu, żeby pozbyć się tych burzowych chmur z życia, wiesz? Będzie
lepiej, Morgan. Mam nadzieję, że śpisz spokojnie i kiedy się obudzisz, będziesz
naprawdę, naprawdę szczęśliwa. Nawet jeśli to oznacza, że nie mogę być tego
szczęścia częścią. Zasługujesz na swoje własne I żyli długo i szczęśliwie.
Giselle
pocałowała Morgan w czoło i otarła łzy wierzchem dłoni. Mimo że nie poczuła
delikatnego uścisku swojej dłoni, nie opuściła posterunku. I nie opuści, dopóki
Morgan wyraźnie jej o to nie poprosi.
A
zdradzę wam w sekrecie, że nie poprosi.
_________________________________________
Disney zawsze na propsie B). Uwielbiam Zaczarowaną i to dla mnie jeden z dwóch możliwych scenariuszy (w sensie kłótnie z Morgan) po filmie. Drugi to zgorzknienie i depresja Giselle.
Dobra, jeszcze jedno jutro i chwila wytchnienia.
Jakby ktoś przegapił, obiecałam syrenki do końca miesiąca ;).
Nie mam słów, więc mam nadzieję że taki komentarz Ci wystarczy:😍 <3 Czekam na syrenki!
OdpowiedzUsuń<3
UsuńWow :o - tylko tyle przychodzi mi do głowy xD To jest naprawdę świetne!
OdpowiedzUsuńA dziękuję B)
UsuńTwoja kreatywność mnie zadziwia, czy ty wierzysz w ogóle w szczęśliwe zakończenia? XD Moja reakcja po Zaczarowanej to było "ojejku jakie kjuuuut będzie im ciężko ale się kochają i zawsze będą sobie pomagać!". Ale to jest takie chłodne i realne ;-; chociaż bardziej podoba mi się chyba wizja zgorzkniałej Giselle, co z jednej strony łamie mi serduszko, a z drugiej... chciałabyś to napisać? XD
OdpowiedzUsuńJaka kreatywność, zwykłe "co po zakończeniu?" XD.
UsuńA TU CIĘ ZASKOCZĘ, BO JA UWIELBIAM SZCZĘŚLIWE ZAKOŃCZENIA I JAK COŚ SIĘ ŹLE KOŃCZY, TO DO TEGO POTEM NIE WRACAM! Moja reakcja po Zaczarowanej to bardziej "Ale szit", a w zeszłym roku obejrzałam znowu i się zakochałam. Kobieta zmienną jest :').
Co do depresyjnej Giselle... nie wiem, ciężkie by to było i złamałoby mi serce pewnie. Muszę to przemyśleć. Chociaż nie wiem, czy planowany *od prawie 10 lat* sequel nie będzie poruszał podobnego tematu, skoro tytuł to "Disenchanted".
Aha, właśnie, to się przecież kończy bardzo szczęśliwie, bo Morgan ozdrowieje i będzie między nimi lepiej, czego ty jeszcze wymagasz XD
UsuńMorgan. ;o;
OdpowiedzUsuńAla, Ty zua kobieto! T-T
Jak mogłaś?
A najgorsze jest to, że jest to bardzo prawdopodobne. Kurcze.
Nie wiem jak to skomentować. xD
Morgaaaaaaaaaaaaaaaaaaan!!! TT^TT
Nie jestem zua ;-;
UsuńJesteś. T^T
UsuńRany, cudowne <3
OdpowiedzUsuńNie tak dawno obejrzałam drugi raz Zaczarowaną. Kilka dobrych lat minęło, od kiedy po raz pierwszy widziałam ten film. Nie wracałam do niego, bo za bardzo mi się nie podobał. Jak ostatnio obejrzałam, to się zdziwiłam, dlaczego wcześniej myślałam o tym filmie negatywnie XD Czyli miałam podobnie jak ty :')
To, co napisałaś jest takie prawdopodobne, że ja nie mogę.
No i nie wiem, co napisać.
Znowu późno komentuję, ale co ja poradzę :/ Lepiej późno niż wcale :P
Hm, syrenki do końca miesiąca? XD