8.2.16

Oczy [Harry Potter]

Minęło dziewiętnaście lat. Dziewiętnaście lat. Na jego twarzy pewnie pojawiły się już zmarszczki, a może zapuścił brodę. Czy ma żonę? Czy ma dzieci? Gdzie pracuje? Kim jest teraz?
Kim był wtedy?
Petunia nie wiedziała, choć od dziewiętnastu lat zadawała sobie w kółko te same pytania. Budziła się rano, przecierała oczy i patrzyła na swoje odbicie w lustrze nad toaletką. Liczyła zmarszczki i szybko zabierała się do roboty, zanim zaczynały ją dręczyć wyrzuty sumienia. Najpierw zajmowała się sobą, potem domem. Sprzątała. Dużo i często. Idealny porządek, idealny ład stały się obsesją Petunii Dursley, bo dopóki miała zajęcie, nie znajdowała czasu na rozmyślanie. A rozmyślanie stało się jej największym wrogiem.
Czasem, kiedy wielkie lustro w przedpokoju lustro było wyjątkowo uparte i smugi nie chciały znikać, wydawało jej się, że widzi odbicie kogoś stojącego za nią. Nie była pewna, czy to mężczyzna czy kobieta, bo jedynym, na co zwracała uwagę, były zielone oczy postaci.
Zawsze zazdrościła im tych oczu. Najpierw jej, ponieważ zawsze były takie wesołe i takie bystre – tak samo piękne, jak ona cała – a potem jemu, bo przypominały Petunii o niej. Przez ten krótki czas, kiedy nie widywała zielonych oczu, dziękowała Bogu, że sama takich nie ma, bo nie mogłaby znieść ich widoku w lustrze.
Pamiętała ten poranek, kiedy dowiedziała się, że już więcej nie zobaczy tych oczu. Oczywiście, wcześniej sama dokonała takiego wyboru, ale nigdy tak naprawdę nie przyjęła do wiadomości, że nie ma siostry. Przed Vernonem udawała, że wszystko jest w porządku i te nowiny wcale jej nie ruszają, ale kiedy tylko usłyszała chrapanie męża, Petunia zaczęła płakać. Nie spała tej nocy w ogóle i wstała jeszcze przed świtem.
– Ma oczy po matce – wyrwało jej się pewnego wieczora, kiedy patrzyła na zasypiających chłopców. Vernon spojrzał na nią, jakby postradała zmysły.
– Dudley ma oczy po mnie – przypomniał karcącym tonem. Petunia nie odpowiedziała. Obserwowała dziecko, dopóki nie zamknęło zielonych oczu i zasnęło na dobre.
Przez następne szesnaście lat zastanawiała się, dlaczego znów codziennie widzi te oczy. Zastanawiała się, czy jej zbrodnia na pewno była tak wielka, aby zsyłać za nią taką karę. Żałowała. Ale nie na tyle, by wykorzystać okazję i odpokutować.
Przez szesnaście lat uznawała te oczy za swoją karę, za przekleństwo. Teraz myślała, że może niebiosa ofiarowały jej szansę na odkupienie swoich win. Czyżby odrzuciła swoją szansę na przebaczenie?
Kara czy zbawienie?
Minęło dziewiętnaście lat. Każdego wieczora Petunia patrzy w sufit i zadaje jedno pytanie:
– Gdzie jesteś? – mówi cicho, aby nie obudzić męża. Zaciska dłoń na fotografii trzymanej pod poduszką i powoli zapada w lekki sen.
Powycierane zdjęcie przedstawia rodzinę. Mama i tata obejmują pulchnego synka. Nieco dalej, z boku, stoi chudy i niski chłopiec w okularach. W tle majaczy brama zoo.
***

Pierwszy dzień września Petunia zaczęła od podróży pociągiem, bo umówiła się na spotkanie ze swoją przyjaciółką Yvonne. Dawno się nie widziały, a przez niemal całe wakacje Yvonne gościła swoje wnuki. Obiecała, że do pierwszego września zdąży posprzątać i należycie się przygotować. Tak więc zgodnie z umową Petunia wysiadła na dworcu King’s Cross w Londynie. Yvonne przeprowadziła się do stolicy po tym, jak osiemnaście lat temu w tajemniczych okolicznościach zginął jej mąż. Dzięki zmianie miejsca zamieszkania, jej syn mógł ją częściej odwiedzać i pomagać.
Ludzie prędko przechodzili obok zgarbionej Petunii, która poczuła się nieco zagubiona w ogromnej hali. Dochodziła jedenasta. Nie miała pojęcia, gdzie szukać miejsca, w którym umówiły się z Yvonne. Bała się, że się spóźni, co byłoby w złym tonie. Oparła się o barierkę między peronami i ostrożnie rozejrzała dookoła.
I wtedy jej serce zamarło.
Znowu widziała te zielone oczy.
Należały do chłopca, którego nigdy wcześniej nie widziała. Szedł z ojcem prosto na barierkę między peronami dziewiątym i dziesiątym. Gdyby potrafiła oderwać oczy od miejsca, w którym zniknął, zapewne zastanawiałaby się teraz, czy mogłaby znowu dostać się na ten peron, gdyby spróbowała. Ale Petunia zastygła w miejscu. Czuła przyspieszone bicie serca i napływające do oczu łzy. Szybko wyciągnęła z torebki chustkę i otarła sobie oczy. Zaczęła odliczać, co zawsze pomagało jej się uspokoić. Po, jak jej się wydawało, chwili poczuła opadający na nią spokój i ruszyła żwawo przed siebie. Jednak kiedy mijała nieszczęsną barierkę, ktoś właśnie wychodził i wpadł na nią.
– Przepraszam – mruknął i odszedł szybko. Petunia popędziła za nim, stukając obcasami, jednak nie mogła go dogonić. Wreszcie zawołała:
– Harry?!
Zatrzymał się gwałtownie i powoli odwrócił. Gdzieś dalej jakaś kobieta machała ręką, aby się pospieszył, on jednak patrzył z niedowierzaniem na Petunię.
– Ja… – zaczęła, chcąc powiedzieć to wszystko, co cisnęło jej się na usta przez ostatnie dziewiętnaście lat. Zamiast tego wydobyła z siebie tylko: – Ma takie same oczy. Twój syn. Ma oczy Lily.
________________
Opko nie przechodziło żadnej korekty, więc wybaczcie wszystkie potknięcia.

To chyba oznacza, że mamy oficjalnie miesiąc Harry'ego Pottera, bo ostatnio tylko to mi w głowie. Nie wiem, jakaś taka faza. Na szczęście planuję jeszcze tylko opka Walentynkowe i jeszcze jeden krótki tekst i będzie koniec.
Na opko naszło mnie pod prysznicem, lol. A że potrzebowała odpoczynku od wszechobecnego szczęścia i słodyczy, które zaatakują was z tego bloga przy najbliższej okazji, to machnęłam.
Zawsze wierzyłam w Petunię i że po części jest ofiarą wpływów Vernona. Wiem, wiem, wybielam ją bardzo, ale to tylko fanfic.
I wiem, że nie zrobili sobie wtedy zdjęcia, w tym zoo. Ale w sumie nigdzie nie jest powiedziane, że nie. Ani że tak. Przymknijmy oko.
Bardzo chciałam dodać reakcję Harry'ego, ale wątpię, aby faktycznie była zgodna z moimi wyobrażeniami, więc sobie darowałam. Dopowiedzcie sobie sami, o!
Do zobaczenia czternastego :D!

12 komentarzy :

  1. Miło jest wierzyć w taki obraz Petunii, mimo że wydaje się mało prawdopodobny. Chociaż z drugiej strony - kto wie? Czasami aż żal, że Rowling nie skupiła się bardziej na pobocznych postaciach. Ale może taki niedosyt jest dobry...
    Fanfic bardzo przypadł mi do gustu. Słodko-gorzki, ciepły, ale nie przesłodzony, świetnie wyważony. Tego mi było trzeba. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. jak zawsze bosko <33 cóż, ja zawsze miałam Petunię za, przepraszam za słowo, zimną sukę...ale niech Ci będzie, w sumie podoba mi się taka interpretacja tej postaci :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet jeśli nią była, to myślę, że i tak zastanawiała się, jak potoczyło się życie Harry'ego. I biorąc pod uwagę tych kilka poszlak, które dała nam Rowling, myślę, że to bardzo prawdopodobne, że miała wyrzuty sumienia :).

      Dziękuję :D.

      Usuń
  3. Alicjo, jak ty pięknie piszesz... Czytałam niektóre twoje felietony na blogu i one są dobre. Ale tu - w opowiadaniach - ile wdzięku i takiego wyczucia, żadnych zbędnych słów. Póki co zapoznałam się z HP, ale może powinnam sięgnąć po więcej. Najlepiej to określić: dokładnie tyle, ile trzeba, żeby poruszyć, ale nie naruszyć. I ujęcie postaci z tej drugiej strony, jak ja lubię takie dodatki, wyciągnięcie drobnego smaczku w kanonie i uczynienie z niego wątku. Naprawdę. Jestem pod wrażeniem.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale super! W HP było parę takich momentów, w których Petunia zdaje się być taka jaką ją przedstawiłaś. W sumie zawsze było mi jej nieco żal - jej siostra była czarodziejką, a ta pozostawała w jej cieniu. Mimo wszystko wydaje mi się, że kochała siostrę i żałowała swojego postępowania w stosunku do Harry'ego. Ty to tak ładnie i zgrabnie przedstawiłaś. Choć może to zdjęcie pod poduszką trochę mi się nie spodobało tzn. sądzę, że Petunia nie jest aż tak sentymentalna. Aczkolwiek to ty tu jesteś autorem i nie zamierzam wtryniać Ci się w koncepcję. ;) Ogółem bardzo ciekawe opko i przyjemnie mi się czytało.
    Pozdrawiam,
    JK
    PS. Dodałaś kiedyś notkę na blogu o pisaniu dobrego romansu. Nie chciałoby Ci się napisać kiedyś przykładowego, krótkiego, ale oryginalnego romansidła? ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :D!
      Co do ps, to tak. Generalnie piszę głównie romansidła. Mam w planach jednak takie dość typowe, bez HP, bez syrenek itd, ale to dopiero za około dwa miesiące.
      Tylko proszę, nie przykładowe :). Ja dopiero zaczynam, przykładów proszę szukać u bardziej doświadczonych twórców :).

      Usuń
  5. Nigdy Petunii nie lubiłam. Nie zastanawiałam się nad jej postacią tak bardziej bardziej, ale mimo wszystko nadal uważam ją za wredny babsztyl. No bo, gdyby faktycznie była taka fajna jak ją przedstawiłaś, to chyba by tego nie ukrywała... Znaczy, Petunia raczej nie jest z tych nieśmiałych, więc nie podporządkowałaby się tak Vernonowi. Chociaż kto wie, może ma jakąś wewnętrzną naturę.... ;)
    A opo fajne. ^^
    Reakcja Harry'ego wyglądałaby chyba tak:
    - Eeee.... Ciocia? @o@ A ty co tu robisz? @o@ I co masz do oczu? Fetysz czy co? @o@"
    No ok, ja bym to powiedziała, gdybym była Harry'm. X'D
    Cóż, taki mój los, że wszystko potrafię spaczyć i zepsuć sens. (Jak choćby komentarz przy Oceanie...) .-."
    Ale opo fajne, ma taki klimacik... jak by to nazwać... Alowopotterowy? Podobają m się Twoje FF po prostu ^^
    Ogólnie muszę sobie odświeżyć HP. Ale najpierw muszę wykończyć moją listę zaczętych/niezaczętych/porzuconych i przeczytać lekturę. ;w;
    Pozdrawiam~!
    Normanie-Dałabym-Reklamę-Ale-Nie-Będę-Taka-XD

    OdpowiedzUsuń
  6. Wzięłam się w końcu w garść, bo Wiosenne czytam już bardzo długo, ale z komentarzami trochę gorzej. Dziś dojrzałam post na fanpage'u i zadałam pytanie, pewnie wiesz już, o co. :D
    A skoro poniżej znajdował się link do zbyt-bajkowo, to czemu by nie kliknąć? To moje pierwsze podejście do one shota w Twoim wykonaniu.
    I wyszło dobrze.
    Nawet bardzo.
    Piszesz lekko, masz rozwinięte słownictwo i wiesz, jak operować słowem, by podporządkowały się Twojej woli. Petunia - szczerze, nie zwracałam na nią zbyt dużo uwagi, podczas czytania Harry'ego. Nie lubiłam skupiać się na Dursley'ach. Wiedziałam tylko, że nie potrafią do końca zaakceptować Pottera i najchętniej wyrzuciliby go na bruk przy najbliższej okazji. Kojarzyłam także, że wciąż jest zazdrosna o Lily; dobrze to oddałaś. Wiecznie, wszędzie zielone oczy. Przypomina mi to trochę Snape'a, ale w innym kontekście.
    Dla mnie zdjęcie jest dobrym posunięciem. Harry stał się przecież rutyną w jej życiu. A tu nagle - puf - jedna decyzja i zniknął. Mimo to, na pewno musiała w jakiś sposób za nim tęsknić. Pewnie też podświadomie go - chociażby - lubiła. A przynajmniej dobrze tak myśleć. Milej.

    Muszę zabrać się migusiem za inne prace. :)
    Tymczasem pozdrawiam.
    Maer

    OdpowiedzUsuń
  7. To chyba jedno z moich ulubionych opek jakie napisałaś. Fajnie, że wreszcie ktoś zainteresował się taką przeważnie pomijaną lub nienawidzoną postacią jak Petunia. Ja też zawsze wiedziałam, że w gruncie rzeczy musi być w niej coś dobrego.
    Chciałbym ogólnie poczytać więcej takich opek - może o Dudley'u, albo jakieś postaci, która wylądowała w Azkabanie, bo masz do tego talent.
    Naprawdę, dla mnie tak powinno wyglądać to wszytko, jeśli Rowling kiedykolwiek miałaby wydać jakiś zbiór opowiadań po Insygniach Śmierci. Po prostu cudowne.
    Pozdrawiam
    - Ja ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ty wiesz, jak zawstydzić człowieka. Dziękuuuuuję <3

      Usuń

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka