James i Emma
James Potter
Junior walentynkowe popołudnie postanowił spędzić w barze. Nie takim znowu
przypadkowym, bo miał nadzieję, że obsługiwać go będzie szczególna, czarnowłosa
kelnerka. James był jedynym samotnym człowiekiem w okolicy, więc nie miał nic
lepszego do roboty, a także na kogo wydać wszystkich oszczędności. Piwo
wydawało się dobrą alternatywą.
Number
forty-seven said to number three
"You're
the cutest jailbird I ever did see"
"I sure
would be delighted with your company"
"Come on and do the Jailhouse Rock with
me"*
wybrzmiało z
głośników, gdy podeszła jego ulubiona kelnerka. Od razu rozpoznał tę piosenkę.
Elvis Presley i jego Jailhouse Rock.
Najlepszy mugolski muzyk. I jedyny słuszny. Zaczął kiwać głową do rytmu.
– Co podać? –
zapytała, wyciągając długopis zza ucha.
– Piwo.
– Tylko? –
zdziwiła się, a kiedy James pokiwał głową, znowu wsadziła sobie długopis za ucho.
Kufel przyniosła mu niemal natychmiast. Piosenka nadal trwała. Kelnerka posłała
mu słodki uśmiech, więc naturalnie odwzajemnił się tym samym. To wcisnęło jakiś
przycisk w jego głowie, więc szybko zagadał, zanim zdążyła odejść.
– Lubisz tę
piosenkę?
Popatrzyła na
niego, a pomiędzy jej brwiami pojawiła się mała zmarszczka.
– To Elvis,
prawda?
Pokiwał głową.
– Niestety,
nie za bardzo kojarzę jego piosenki. Tylko tę, bo mamy ją na playliście.
Spojrzał na
nią zdumiony.
– Naprawdę nic
nie kojarzysz?
– Mówię, że
nie. – Uśmiechnęła się, a na jej policzki wpełzł rumieniec.
– Nawet Always on my mind? – zapytał z
niedowierzaniem, a gdy pokręciła głową, zanucił. Nie kojarzyła. – Niesłychane. Wiesz
co, chyba będę musiał cię trochę zaznajomić z Elvisem. Najlepsza muzyka.
Ponadczasowa.
Uśmiechnęła
się jeszcze szerzej.
– Okej, daj mi
tylko poznać twoje imię.
– Jestem James
– przedstawił się i wyciągnął rękę.
– Emma! –
wykrzyknęła, bo gdzieś w kącie sali podniosła się wrzawa. Szybko uścisnęła jego
dłoń. – Przepraszam na chwilę!
Odeszła, a on
odprowadził ją wzrokiem. Czekał na jej powrót, ale po dziesięciu minutach wciąż
nie wróciła, aby kontynuować rozmowę. Podszedł więc do baru. Układała drinki na
tacy.
– Jakie masz
plany na walentynki? – zapytał, a Emma podskoczyła i spojrzała na niego
wielkimi, błękitnymi oczami.
– Pracuję –
odpowiedziała i wskazała ręką na tłum gości za jego plecami.
– Okej, a potem?
– Wsiadam w
metro i różową linią jadę do domu.
Drinki już
spoczywały grzecznie na tacy, ale Emma jeszcze nie odeszła.
– Okej –
powtórzył i udał, że potrzebuje namysłu. – O której?
Jeszcze raz
posłała mu słodki uśmiech.
– Jeśli będę
chciała, mogę wyjść już za dwadzieścia minut.
– A będziesz
chciała? – zapytał James i uniósł kącik ust.
– To zależy –
odpowiedziała i wsparła brodę na rękach. – Od towarzystwa – dodała, zanim
zdążył zadać pytanie.
– Moje będzie
wystarczające?
Pokiwała głową
i razem z tacą zniknęła wśród tłumu. James zamyślił się. Co właściwie zamierzał
zrobić? Zabrać ją na cheeseburgera albo pizzę? Żałosne.
Dwadzieścia
minut później podeszła, aby powiadomić go, że zaraz będzie i żeby zaczekał na
nią przed wejściem. Pokiwał głową i zapłacił za piwo. Czekał dosłownie chwilę.
– Jestem! –
zawołała. James rozpromienił się, mimo mrozu szczypiącego policzki.
– Lubisz
burgery? – zapytał, wciąż myśląc gorączkowo, co mogą robić.
Emma
zachichotała.
– Jestem
wegetarianką – odpowiedziała na jego pytający wzrok. Westchnął i spróbował
jeszcze raz:
– Lubisz
wegetariańskie burgery?
Emma znów
zachichotała.
– Żebyś potem
przez cały czas mówił mi, że wegetariański burger to nie burger? Nie, dziękuję.
– No i
widzisz, Emmo, co narobiłaś? – wykrzyknął płaczliwie, załamując ręce. –
Zniszczyłaś wszystkie moje plany.
Założyła ręce
na piersi.
– Przepraszam
bardzo, ale nie było mowy o żadnych burgerach! – udała złość.
– A o czym
była mowa? – zdumiał się.
– O Elvisie –
przypomniała i nie udało jej się utrzymać poważnego wyrazu twarzy. James zrobił
minę, jakby chciał powiedzieć „Ooooo!”, ale żaden dźwięk nie wydobył się z jego
ust.
– Zapraszam
zatem – oznajmił po chwili i wyciągnął łokieć. Emma dygnęła i złapała Jamesa
pod ramię jak prawdziwa dama.
Po pół godziny
jazdy metrem (wliczając trzy przesiadki) dotarli wreszcie do malutkiego,
zagraconego i obskurnego mieszkania Jamesa. Na szczęście wykształcił w sobie
dobry zwyczaj ukrywania wszystkich magicznych przedmiotów przed opuszczeniem
domu, więc mimo bałaganu nie bał się zaprosić Emmy.
– Witam w
moich skromnych progach! – zawołał, otwierając drzwi kopniakiem.
Mieszkanie
było jednopokojowe. Pokój oddzielała od malutkiej kuchni tylko zasłonka z
koralików. Jedyne drzwi znajdowały się naprzeciw wejścia i prowadziły do
naprawdę tyciej łazienki. James śmiał się, że stojąc w wannie, może
jednocześnie myć zęby i sięgać do szafki wiszącej na przeciwległej ścianie.
Sypiał na
kanapie, we wnętrzu której trzymał ubrania. W pokoju ustawił też telewizor,
choć praktycznie z niego nie korzystał, i biurko. Pod oknem stała potężna wieża
i dwie kolumny. Wszędzie dookoła walały się płyty z muzyką. Nazwy zespołów nic
Emmie nie mówiły. Musiały być kompletnie niszowe i niezależne, bo jaki zespół
może nazywać się „Wnykopieńki”? Co to w ogóle znaczy?
James pomógł
jej zdjąć płaszcz i powiesił go na haczyku przy drzwiach wejściowych. Przeczesał
dłonią włosy i sięgnął po płytę leżącą na kolumnie. Książeczka była
powycierana, a wieko pudełka odpadło, gdy je otworzył. Wyjął płytę z
namaszczeniem i włożył do odtwarzacza. Doskonale wiedział, która piosenka jaki
ma numer, mimo że było ich dwadzieścia pięć i drugie tyle na drugiej płycie.
Włączył dwadzieścia trzy.
Rytm wypełnił
cały pokój. Nie dało się go pomylić z żadnym innym. Podszedł tanecznym krokiem
do Emmy, która trzymała przed sobą złączone ręce i przyglądała mu się ze
śmiechem. Uniósł zawadiacko brew i zaczął poruszać ustami, udając, że śpiewa.
Przeczesał włosy.
But you'll
never shake me
Uh-uh-uh
No-sir-ee,
uh, uh
I'm gonna stick
like glue,
Stick because
I'm
Stuck on you*
Zatoczył krąg
wokół dalej nieco speszonej Emmy. W połowie kolejne zwrotki zaczął pstrykać i
powoli zbliżać się do dziewczyny, uginając kolana. Cofała się przed nim równie
tanecznym krokiem. Po chwili poczuła za plecami koraliki zasłonki i weszła do
kuchni. Idealnie zgrało się to ze słowami:
Hide in the
kitchen, hide in the hall
Ain't gonna
do you no good at all
'Cause once I
catch ya and the kissin' starts
A team o' wild horses couldn't tear us apart
Emma wybuchła
śmiechem, przez co wyprowadziła Jamesa z roli. Również zaczął się śmiać.
Patrzyła mu prosto w oczy. Piosenka już się skończyła. Przez tych kilka sekund
między utworami wpatrywali się w siebie i oddychali głęboko. W końcu James
poruszył się i gestem zachęcił Emmę, aby usiadła na kanapie.
– Wybacz mi
ten bałagan – powiedział w końcu, gdy The
girl of my best friend na dobre
się rozpoczęło. – Nie spodziewałem się, że przyprowadzę tu dzisiaj kogoś.
Spojrzała na
niego z niedowierzaniem.
– Dobra, to
może powiesz mi, jakim cudem taka śliczna dziewczyna nie miała planów na ten dzień?
– Właściwie to
mam plany. Muszę wyjść za dziesięć minut – przyznała cicho Emma i pokiwała
głową. James poczuł się, jakby ktoś mu przyłożył. Zmarszczył brwi i zacisnął
dłonie. Odetchnął i siląc się na spokój, zapytał grzecznie:
– Kto jest tym
farciarzem?
Emma zagryzła
wargi i przyjrzała mu się uważnie, jakby próbowała zdecydować, czy może mu
zaufać.
– Moja córka –
odpowiedziała w końcu. – Zostawiłam ją z przyjaciółką, ale ma dzisiaj randkę,
więc muszę ją zmienić.
– Córka ma
randkę? – zapytał otępiały James. Emma roześmiała się.
– Rut, moja
współlokatorka.
– Ach.
James szybko
mrugał. Nie za bardzo docierał do niego fakt, że ta dziewczyna może mieć
dziecko.
– Hej,
przepraszam – powiedziała Emma, robiąc zbolałą minę. – Nie chciałam przepuścić
okazji poznania ciebie.
Spojrzała na
niego niepewnie. James również na nią patrzył. Piosenka znowu się zmieniła i
utwór numer dwadzieścia pięć rozbrzmiał w pokoju. James drgnął i zerwał się z kanapy.
Podbiegł do biurka i zaczął szybko coś pisać. Emma przyglądała mu się zdumiona.
Po chwili chłopak wręczył jej złożoną na pół karteczkę.
– Przeczytaj
to – powiedział – ale dopiero w domu.
Emma pokiwała
głową i wstała z kanapy.
– Dziękuję,
James. Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy.
– Wpadnę jutro
do The Montagu Pyke. Zastanę cię tam?
– zapytał z nadzieją w głosie.
– Od trzeciej
po południu – odpowiedziała z uśmiechem i otworzyła drzwi. James pomachał jej
na pożegnanie.
Emma nie
dotrzymała słowa. Rozłożyła kartkę już w metrze.
„It’s now or never” – Elvis Presley
It’s now or
never
Come hold me
tight
Kiss me my
darling
Be mine
tonight
Tomorrow will
be too late
It's now or
never
My love won't wait*
Rozpoznała
ostatnią piosenkę z płyty. Na samym końcu tekstu James zanotował numer swojej
komórki. Emma wstrzymała oddech i natychmiast wysłała sms.
Oboje nie
mogli zasnąć tej nocy.
Albus
i Kim
Laurel nuciła
coś pod nosem, Rose swoim zwyczajem czytała książki na dywanie, Riley wciąż
spał, a Albus pisał list. Zużył już trzy rolki pergaminu i nie zapowiadało się
na to, aby miał szybko skończyć. Nagle poczuł, że ktoś zagląda mu przez ramię i
natychmiast zakrył dzieło własnym ciałem.
– O, to mi
przypomina – zaczęła Laurel, nie przejmując się, czy Albus sobie życzy, aby
czytała jego prywatną korespondencję czy w ogóle o niej rozmawiała – taką mugolską
piosenkę.
– Aha –
mruknął i zaczął zwijać swój list, ewidentnie z zamiarem opuszczenia Pokoju
Wspólnego.
– Leciała jakoś tak – kontynuowała niewzruszona
Laurel – Are you lonesome tonight,
do you miss
me tonight?
Are you sorry
we drifted apart?
Does your
memory stray to a brighter sunny day
When I kissed you and called you sweetheart?*
Albus drgnął i
powoli sięgnął do kieszeni. Wyciągnął złożony na pół list.
– Czy to jest
to? – zapytał.
Laurel uważnie
przeczytała, zmarszczyła czoło i odpowiedziała:
– Wiesz, że
nie znam jej tak dobrze? Muszę sprawdzić.
I pobiegła do
dormitorium. Przyniosła stamtąd malutki odtwarzacz płyt na baterie. Szybko
przerzucała kolejne utwory i w końcu wcisnęła Play. Pokój wypełnił głos Elvisa.
Do the chairs
in your parlor seem empty and bare?
Do you gaze
at your doorstep and picture me there?
Is your heart
filled with pain, shall I come back again?
Tell me dear, are you lonesome tonight?
I wonder if
you're lonesome tonight
You know
someone said that the world's a stage
And each must
play a part.
Fate had me
playing in love you as my sweet heart.
Act one was
when we met, I loved you at first glance
You read your
line so cleverly
and never
missed a cue
Then came act two
Mniej więcej
do tego momentu słowa zgadzały się z tymi z listu Albusa. Później autor postanowił je zmienić na bardziej optymistyczne. W tej wersji zakochani nie
rozstawali się, tylko zakochiwali jeszcze bardziej, im dłużej przebywali na
scenie, mimo że ich sceny rozdzielał ocean. Rose oderwała się na chwilę od
książki, aby przysłuchiwać się Albusowi próbującemu śpiewać razem z Elvisem,
mimo że mieli odmienne teksty. Wreszcie piosenka się skończyła.
– No, no –
zagwizdała Rose. – Całkiem nieźle, ale raczej nie powinieneś zakładać
boysbandu.
Albus spojrzał
na nią wilkiem i zwrócił się do Laurel:
– Mogę
pożyczyć książeczkę tej płyty?
Laurel
zdziwiła się, usłyszawszy to pytanie, ale przytaknęła i podała Albusowi
pudełko. Ten grzecznie podziękował, zabrał swój list i pobiegł szybko do
dormitorium. Tam władował cały pergamin do kosza na śmieci. Wyjął książeczkę z
opakowania i zaczął czytać. Napotkał jednak na trudności. Żadna z piosenek nie
była dostatecznie ciekawa. Żadna nie pasowała do jego Kim. Dlatego ominął bez
większego zaciekawienia Always on my
mind, Can’t help falling in love, Heartbreak Hotel i Love me tender. W końcu zamierzał uznać tego całego Elvisa Presleya
za niezbyt rozgarniętego, gdy w końcu natrafił na tę jedną piosenkę.
Szybko wyjął
czystą rolkę pergaminu i starannie przepisał tekst.
Burning
love
I feel my
temperature rising
Higher and
higher
It's burning
through to my soul
Girl, girl,
girl, girl
You're gonna
set me on fire
My brain is
flaming
I don't know
which way to go
Your kisses
lift me higher
Like the
sweet song of a choir
You light my
morning sky
With burning love*
Podpisał siebie i Elvisa i złożył liścik na pół. Zamierzał wysłać go po obiedzie, a tymczasem wyjął spod poduszki zdjęcie. Ciemna skóra i krótko obcięte włosy. Na ramionach kurtka moro. Uśmiechnął się do zdjęcie i jeszcze raz poprzysiągł, że jeszcze się spotkają. I jeszcze będą naprawdę razem.
Nawet mimo oceanu.
I mimo tego okropnego amerykańskiego akcentu.
Nawet mimo oceanu.
I mimo tego okropnego amerykańskiego akcentu.
Riley i Laurel
Riley doczekał
się wreszcie. Po sześciu latach przyjaźni udało mu się. Dożył momentu, w którym
prześliczna Laurel miała spędzić walentynki samotnie.
A że on też
miał być tego dnia sam (jak co roku), to nic nie stało na przeszkodzie, żeby
byli sami razem.
Stresował się.
Przygotowywał się na tę chwilę od kilku lat, a mimo tego czuł się, jakby
zapomniał o egzaminie i teraz musiał stawić się na nim, nie umiejąc kompletnie
nic.
Mógł się
jeszcze wycofać.
– Riley, nie
bądź głupi – powiedział ze stoickim spokojem do swojego odbicia w lustrze. –
Taka okazja może się już więcej nie powtórzyć. To twój przedostatni rok w tej
szkole. Teraz albo nigdy.
Wziął głęboki
oddech i poprawił muszkę w kropki. Wiedział, że jest gotowy, chociaż wcale się
takim nie czuł. Zarzucił szatę wierzchnią na ramiona i wyszedł z dormitorium.
Gruba Dama życzyła mu powodzenia, kiedy przechodził przez dziurę pod portretem.
Riley nie
spodziewał się, że Laurel stawi się na czas w sali wejściowej i miał rację –
przyszła dziesięć minut po ustalonej godzinie.
– Jak zawsze
spóźniona! – zawołał, kiedy tylko usłyszał jej obcasy na schodach. Nikt inny
nie stawia kroków tak, jak ona. Lekko, ale stanowczo. Zawsze w tym samym
rytmie.
Riley
gorączkowo poklepał się po kieszeniach. Wyczuł płytę i odetchnął z ulgą. Zaczął
gorączkowo rozprostowywać palce i ponownie zaciskać je w pięści.
Laurel była
jeszcze piękniejsza niż zwykle i zaniemówił na jej widok. Długie blond włosy
opadały lokami na ramiona. Niebieskie oczy błyszczały. Dziewczyna miała na
sobie prostą, żółtą sukienkę i buty na obcasie. Nie potrzebowała żadnej
biżuterii.
– Przepraszam,
zgubiłam buty – odpowiedziała i posłała mu uśmiech. – Założyłeś muszkę –
zauważyła.
– Uznałem, że
skoro najpiękniejsza dziewczyna w szkole jest moją walentynką, to trzeba się
chociaż raz ogarnąć. – Również się uśmiechnął. Laurel zachichotała, co Riley
przyjął za dobry znak. Chwyciła go pod ramię i wspólnie ruszyli w kierunku
Hogsmeade. Minęli jednak pub pod Trzema Miotłami. Laurel zmarszczyła brwi.
– Gdzie
idziemy? – zapytała podejrzliwie.
– Pomyślałem,
że wypadałoby przygotować coś wyjątkowego, a nie kolejkę piwa kremowego –
odpowiedział, już mocno podenerwowany, Riley. Znów zaczął zaciskać pięści.
Laurel westchnęła.
– Oj, Riley,
jak ty sobie coś czasem pomyślisz.
Chłopak
poczuł, że zaczyna się pocić. Mimo tego uparcie szedł, aż zaprowadził ją na
wzgórze, z którego rozpościerał się widok na Wrzeszczącą Chatę. Może nie była
to najbardziej romantyczna sceneria, mieli jednak szansę na chwilę samotności w
przeciwieństwie do zatłoczonego pubu. Odpowiednio wcześniej Riley rozłożył koc
i przyniósł kosz z jedzeniem. Laurel westchnęła, oczarowana.
– Ojej,
naprawdę się postarałeś! – wykrzyknęła.
– Owszem –
przyznał. – Poprosiłem nawet skrzaty o miętową tartę.
Szybko i
niezgrabnie przytuliła go i rozłożyła się na niebieskim, powycieranym kocu.
– No dawaj już
tę tartę! – ponagliła Rileya, a ten zaczął wyciągać przeróżne smakołyki i
butelki soku dyniowego i piwa kremowego.
– Ciekawe, jak
tam Rose i Scorpius – zagadała Laurel po jakimś czasie, oglądając uważnie
brązową fasolkę. Riley spojrzał na nią zdumiony.
– Wydawało mi
się, że nie są umówieni.
Laurel westchnęła.
– No widzisz,
to dlatego Rose mówi na ciebie przygłup.
Oni nigdy nie mają wspólnych planów i tak naprawdę wcale się nie lubią, ale
przypomnisz sobie tę rozmowę, kiedy dostaniesz zaproszenie na ślub. Dwóch
takich sierot jeszcze nigdy nie widziałam, żeby tak nieudolnie… – zamilkła, a
jej twarz pokrył rumieniec. Riley spróbował zmienić temat:
– Słońce
zachodzi.
Laurel
zachichotała i otworzyła zamaszystym ruchem czekoladową żabę. Dziewczyna
wyrzuciła z siebie gromkie Och!,
kiedy czekoladka wyskoczyła w powietrze i natychmiast spróbowała wydostać się na
wolność. Riley rzucił się za żabą. Laurel zrobiła to samo. Niestety, skubana im
uciekła. Zdyszani padli na plecy. Ich dłonie się stykały.
– Dziękuję za
wspaniałe popołudnie – powiedziała Laurel po chwili. – Naprawdę. To było o
wiele lepsze od wszystkich tęczowych herbatek i bombonierek.
Riley
uśmiechnął się, a kiedy poczuł, że Laurel szykuje się do wstania, a tym samym
zakończenia spotkania, zaczęła w nim narastać panika.
– Laurel? –
zaczął, a dziewczyna spojrzała na niego i zatrzymała się w pół kroku. –
Zaczekaj jeszcze chwilę. Chciałem… – zawahał się. – Przygotowałem coś.
Laurel z
powrotem usiadła i spojrzała na niego wyczekująco. Riley sięgnął do kosza i
wyciągnął z niego mugolski odtwarzacz muzyki na baterie. Poklepał się po
kieszeniach i wyszarpnął płytę, którą pożyczył od Jamesa. Nacisnął każdy guzik
po kolei, zanim znalazł ten właściwy i otworzyła się klapka. Włożył płytę i
wybrał piąty utwór.
– Specjalnie
dla ciebie wybrałem mugolska piosenkę – zaczął, a Laurel przyglądała mu się z
zainteresowaniem. – Znasz tego faceta? Elvisa Presleya?
Zachichotała.
Riley uznał to za potwierdzenie i wcisnął play. Muzyka zaczęła powoli płynąć, a
kiedy Elvis zaczął śpiewać, Riley mówił razem z nim:
Wise men say
only fools rush in
But I can't
help falling in love with you
Shall I stay
Would it be a
sin
If I can't help falling in love with you*
Piosenka była
powolna, więc chłopak idealnie nadążał ze słowami. Laurel nie reagowała, więc
kontynuował.
Like a river
flows surely to the sea
Darling so it
goes
Some things
are meant to be.
Take my hand,
take my whole life too
For I can't help falling in love with you
Riley poczuł
narastającą panikę i łzy napływające do oczu, ale uparcie brnął do przodu.
Wiedział, że nie ma już odwrotu.
For I can't help falling in love with you
– powtórzył po raz ostatni i zapanowała cisza. Wyłączył odtwarzacz, zanim
zaczęła się następna piosenka.
– Faktycznie –
powiedziała wreszcie Laurel, a Riley poczuł, że serce przestaje mu bić. – Tylko
głupcy się spieszą.
Zakrył twarz
dłońmi i otworzył usta, aby obrócić całą sytuację w żart, gdy nagle poczuł
dotyk Laurel na swoich rękach.
– Tobie się
wcale nie spieszyło. Czekałam sześć lat, przygłupie – powiedziała i delikatnie
go pocałowała. A on odwzajemnił pocałunek i to było najcudowniejsze uczucie na
świecie. Laurel pachniała cytrusami i smakowała miętą. Po chwili odsunęli się
od siebie.
– Naprawdę
robiliśmy z siebie durni przez sześć lat? – zapytał Riley, a Laurel
przytaknęła.
– Możemy się
pocieszyć, że przynajmniej mamy lepszy wynik niż Rose i Scorpius – powiedziała
ze śmiechem i jeszcze raz go pocałowała.
_______________________
Pierwsze słowo piosenki odprowadza do niej na YouTubie (a nawet do konkretnego momentu, wow), gwiazdka do tłumaczenia na Tekstowo.
Obiecuję, że już niemal kończę ten Potterowy wysyp i wracam do syrenek!
Nie ma Scorpiusa i Rose, bo ich Walentynki to raczej niezbyt miłe historie, miewali bardziej romantyczne chwile ^^. Poza tym trzeba trochę od nich odpocząć! Powiedzcie, czy chcielibyście więcej którejś z tych par, a może nie przypadły wam do gustu? Myślałam nad Albusem i Kim - jak się poznali, a może jak się wreszcie spotkali? Albo nad Jamesem i Emmą, bo chyba nie w każdym opku widuje się Jamesa Pottera Juniora zostającego ojcem dla nieswojego dziecka.
Mam też inne pary w zanadrzu, nawet Hugo w końcu znalazł wybrankę swego serca, choć jego wybór może nieco szokować :).
Mam też inne pary w zanadrzu, nawet Hugo w końcu znalazł wybrankę swego serca, choć jego wybór może nieco szokować :).
Jako że ja lubię mieć wszystko sprawdzone i pewne, to oto płyta Jamesa, o, tu jest link. A tutaj pełna playlista wykorzystanych piosenek. Znaczy, tylko tych, których tekst wykorzystałam. Te tylko wspomniane (jak Always on my mind) pominęłam. Wcześniejsza lista była obszerniejsza, ponieważ planowałam jeszcze jedno opowiadanie - O Teddym i Victoire. Nie ma go tu z dwóch powodów:
- Nie wyrobiłam się. Opowiadanie o Rilel szło mi bardzo opornie i zabrakło mi czasu na dokończenie ostatniego.
- Trochę mi się to wymknęło spod kontroli i bardzo chętnie przedstawię wam kiedyś pełnoprawne, kilkunastostronnicowe opowiadanie o tej parze. Ale to kiedyś.
Opka są słodkie i miłe, to taka moja walentynka dla tych, którzy czytają tego bloga. Jesteście super <3. Ale nie martwcie się, wracamy do rzeczy smutnych, za które można mnie wieszać i w ogóle.
Trochę dodatkowych informacji, gdyby ktoś chciał poszukać połączeń między opkami z Gangiem w roli głównej albo chciał się upewnić:
- Córka Emmy już się wcześniej pojawiła.
- A James pisał list do Emmy.
- A Albus dostał list od Kim.
- Laurel była w związku z Rileyem od tych Walentynek co najmniej do końca szkoły i utrzymywali to w sekrecie, choć wszyscy o tym wiedzieli. Może gdyby Laurel pilnowała swoich ciuchów, to mniej osób by się zorientowało?
- Tak, Emma jest mugolką. Nie charłakiem, nie mugolakiem, nie czarodziejką w konspiracji jak James. Mugolką. Zawsze była i zawsze będzie :).
O BOGOWIE TO JEST CUDOWNE <3 Na prawdę mega. Jestem pod ogromnym wrażeniem i trudno mi to ubrać w słowa, ale to jest wspaniałe, serio. Czego chcemy więcej? Mi jest to zupełnie ale to zupełnie obojętne-czego nie napiszesz ja to bardzo bardzo chętnie przeczytam ;3 Cudowna walentynka, dziękuję. Uznam to za znak, że reszta dnia też się uda, trzymaj kciuki :D
OdpowiedzUsuńO, dziękuję :D.
UsuńI jak się dzień udał ^^?
Bardzo, bardzo dobrze, dziękuję <3 Po tygodniu rozłąki ukochana osoba wydaje ci się...jeszcze bardziej ukochana :D A gdy ta przeklęta ukochana osoba trzymała Cię w napięciu czy się zobaczycie w święto zakochanych...;-; Hiacynt pięknie pachnie, do tego cudeńka wyżej z pewnością będę wracać (jak do wszystkich tekstów na zb) i uznajmy wszyscy że to po części zasługa kochanej Alicji <3 Buziaki dla M :* Cóż...po prostu życzę Ci żeby karma wróciła do Ciebie i żeby jak najwięcej twoich dni było tak miłe i urocze jak moje tegoroczne walentynki :D
UsuńWszystkie opka w sumie mi się podobały, ale zabrakło mi Rose i w ogóle... xD
OdpowiedzUsuńNieważne, ja tam bym chciała poczytać więcej o ostatniej parze. I może jeszcze zobaczyć jakie James ma relacje z dzieckiem Emmy!
To tyle, wesołych Walentynek, czy co tam się mówi w to samotne święto </3
- Ja
Będzie jeszcze dużo Rose, don't worry :D
UsuńW takim razie mogę przystąpić do wykonania mojego tańca radości \^*^/
UsuńTo jest takie awwwwwwww. ♥
OdpowiedzUsuńMega słodkie.
Kurcze. Nie wiem co więcej napisać. XD
Tego no..... walenia tynków~! :3
Ojaojaojaoja ♥
OdpowiedzUsuńSłodkość ♥ Cukierkowość ♥ Normalnie serduszki zaraz mi zaczną uszami wylatywać, bo tyle to miłości ♥
Oto jeden jedyny powód, dla którego czekam na Walentynki - te wszystkie słodkie, cudowne opowiadania, od których aż chce się wymiotować tęczą jeśli przeczyta ich się za dużo. One są świetne :D
Moim fav jest zdecydowanie James i Emma - no po prostu... cudne. Drugie miejsce zajmuje Rilel - awww ♥ Ostatnie, mimo że też dobre, jest Albus x Kim... jakoś tak... nie wiem dlaczego, ale tak wyszło. No i brakuje mi Rosie i Scorpiusa, ale przeżyję.
Cudeńka po prostu ♥
Albus i Kim potrzebują większego show niż dwie strony upchnięte między innymi parami.
UsuńAle fajnie czytać, że lubicie moją Rose :D.
Dziękuję :D!
Chcę więcej wszystkiego!!!!
OdpowiedzUsuńTo jest po prostu cudowne.
Czekam na Rose!!! :)
Przyznam się bez bicia, że najpierw przescrollowałam całość, bo chciałam przeczytać o Scorpiusie i Rose ;p Wiem, wiem, nie powinnam była, ale OTP jest na specjalnych prawach. Nie ma, no trudno. Biorę resztę, bo naprawdę strasznie, strasznie lubię twoje opowiadania :D Już po walentynkach, ale poczytać nikt nie broni, co? Lecimy :D Mam taki denerwujący zwyczaj pisania komentarza na bieżąco w trakcie lektury. To co teraz piszę jeszcze zanim cokolwiek przeczytałam... Whatever.
OdpowiedzUsuńEmma i James... Strasznie mi się podobało! Kurczę, to takie... naturalne było. I pomysł, że ona jest zupełną mugolką tym bardziej na plus. Chętnie bym się dowiedziała, jak ta znajomość się rozwijała, czy Emma się dowiedziała o jego świecie, jak im szło... - ooo, ale bym z przyjemnością o tym poczytała, poważnie.
W kolejnym najbardziej podobało mi się zakończenie:
I jeszcze będą naprawdę razem.
Nawet mimo oceanu.
I mimo tego jej okropnego amerykańskiego akcentu.
I jak tu się nie uśmiechnąć? :) :) :)
"Dwóch takich sierot jeszcze nigdy nie widziałam, żeby tak nieudolnie…" - tak bardzo Rose i Scorpius <3 I w ostatnim też było tak słodko, kurczę, miło tak z wieczora poczytać coś tak niewymuszenie uroczego. I jeszcze strasznie mi się podobało wplecenie piosenek. Normalnie przerwałam nałogowe słuchanie Cranberries (omg, omg, omg, koncert w lublinie, tak cudownie, tak nie mogę się doczekać, tak bardzo, już przestaję <3) i wszystkie puszczałam. I jeszcze fajniejszy klimat się zrobił :) Jak zawsze uważam Twoje opowiadania za fantastyczne <3 Pozostaje mi tylko czekać na więcej, więcej :) Pozdrawiam!
Whaaaa, wiszę ciastko wszystkim, którzy szipują moje Scrose. WSZYSTKIM. Przypomnijcie mi, jak się gdzieś spotkamy (Pyrkon? III OZH?).
UsuńPisanie na bieżąco nie jest denerwujące, nie zapominasz o niczym przynajmniej :D.
Będzie więcej Jamesa i Emmy, bo mam taką mega niespodziankę z nimi związaną. Nie mogę się doczekać, kiedy to z siebie wyrzucę, ale trzeba jeszcze trochę poczekać :D.
Elvis i Harry Potter to niespodziewanie dobre połączenie, co nie :D?
Dziękuję pięknie, śliczny komentarz <3. Więcej takich zamawiam!
Średnio mi idzie spanie, a ze w szkole juz luźno, uznałam że wpadniecie na zb będzie dobrym pomysłem :D nie pomyliłam się-dziś jest idealna noc (a właściwie równonoc) na to opko, przynajmniej dla mnie ❤ Dziękuję! Jesteś wielka, to się czyta na prawdę przemiło ;3
OdpowiedzUsuńO rany, przesilenie nie równonoc, przepraszam :CC
UsuńZałamałam się, znowu nie ma mojego komentarza. A czytałam to. It's a sin, my darling...
OdpowiedzUsuńCudowne, słodkie, walentynkowe <3
Tyle miłości <3
Mój ulubieniec z tych trzech to zdecydowanie James i Emma, coś pięknego!
A jak te piosenki pasują i jak przyjemnie się ich słucha przy czytaniu!
Więcej tych par, proszę!
Dodatkowe informacje są niezbędne. Widać, jak masz to wszystko przemyślane. Bardzo mi się podoba, że każdy szczegół w twoich opowiadanich jest ważny. Piękne, po prostu.
Przypomniałaś mi o syrenkach! Po drugiej rocznicy udało mi się przeczytać Lament od deski do deski i miałam kilka pytań do postaci, ale zapomniałam je napisać pod wywiadem z bohaterami! Mam nadzieję, że coś mi się przypomni...
James i Emma jako opko, ale Albus i Kim jako para all the way. Rilel mi się trochę inaczej rozwinęło niż pokazałam tutaj, ale to raczej nie szkodzi, bo to walentynkowy special, a nie opko fabularne per se. Pewne nieścisłości są dozwolone :). Bo prawda jest taka, że teraz mam wszystko przemyślane, ale wtedy tak średnio, więc no niektóre rzeczy mogą stać trochę w sprzeczności z tym konkretnym opowiadaniem.
UsuńBędzie więcej! Mam wszystko ustalone. Najpierw Bunt i kilka innych opek backgroundowych. Potem Arc scrose będzie miał jakieś cztery lub pięć niezależnych części w pierwszej serii i znowu będzie od nich trochę ciszy, bo nie mam serca i drugi w kolejce jest arc Jamesa, od Hogwartu i Lydii przez Emmę po Jane. Potem Lily, bo jest moją ukochaną postacią i nie ma nic solo jeszcze, a potem Albus i Kim, z uwagi na fakt, że jest najbardziej oderwane od reszty i Albus ma dużo ekspozycji w buncie.
Rilel to ciężki orzech, ale jeszcze jedno opko o nich będzie, a jak nie, to duży wątek u kogoś innego.
Dzięki za komentarze, robią mi dzień!
- Ala z innego konta, bo smartfony jej nienawidzą
O mój Boże, tyle opek przed nami... Nie mogę się doczekać, tyle szczęścia na zb <3
UsuńNie nie masz serca, tylko po prostu czasami trzeba odpocząć! XD
Dzięki za odpowiedzi, robią mi dzień! <3
- ja z mojego konta, ale i tak blogger mnie nienawidzi