Przed tobą była
sama.
Czegoś mi brakowało.
Momentów, chwil i całych dni, kiedy jestem w pełni sobą i kiedy mogę powiedzieć
na głos wszystko, co tylko przyszłoby mi do głowy. I jednocześnie nie być samą.
Przed tobą byłam spętana łańcuchami, o których istnieniu nawet nie wiedziałam. Tak
jak człowiek urodzony w kajdanach, który nie wie, że jest zniewolony.
Kiedy miałam
trzynaście lat, na lekcji polskiego dostaliśmy polecenie porównania się do
jakiegoś zwierzęcia. Pamiętam dokładnie, co wtedy powiedziałam.
Jestem jak
ptak. Pragnę wolności.
Choć
nigdy przed tobą nie chodziło mi o taką wolność, jaką mi dałeś, to wiem, że
żadna inna nie byłaby już wystarczająca.
Z
tobą stałam się wolna.
Poukładałeś
gwiazdy mojej konstelacji, choć nigdy nie zmieniłeś jej kształtu. Zdefiniowałeś
moje imię – imię, które nigdy tej definicji nie miało. Zbudowałeś dom bez desek
i betonu i pokazałeś, że już nie muszę uciekać i że mam miejsce na ziemi.
Nadałeś kształt materii bez formy i nie przeraził cię sztorm na moim morzu. Z
tobą stałam się szczęśliwa, być może po raz pierwszy.
Wiedziałam, że
mam cię tylko na chwilę, a jakoś nigdy nie przyszło mi do głowy, że pożegnanie
będzie takie trudne.
Rozpadam się,
kiedy przez moją głowę przelatują obrazy. Zmarszczki w kącikach oczu, zapach
perfum, bijące serce, ciepło dłoni, słodki smak słonego potu płynącego w górę
pleców.
Krople deszczu
na mojej głowie, twarde odgłosy kroków i miękkie odgłosy kroków, hałas
odjeżdżającego pociągu. Woda gotująca się w czajniku, godzina trzecia na zegarze,
pocałunki, kiedy nikt nie patrzy i kiedy wszyscy patrzą. Dźwięk sms-a i dźwięk
mojego imienia w twoich ustach. Łzy na moich policzkach, na twoich rzęsach, łzy
na koszuli. Miękkie wargi na mojej dłoni. Smak rozstania, ustawiczny,
metaliczny i gorzki – za każdym razem tak samo jak za pierwszym. Widok twojej
twarzy po przebudzeniu i kiedy we śnie szukasz mojej dłoni. Orzeszki z dziwną przyprawą,
urodzinowe świeczki, hektolitry herbaty i odrobina kawy.
Śmiech, odwaga,
pewność. Szczęście, swoboda i czułość. Zauroczenie, zakochanie i miłość.
Nie ma żadnego „po
tobie”. Jestem z tobą.
Czekam i
nigdzie się nie ruszam. Nie wiem, ile jeszcze razy będę się rozpadać, ale będzie
warto. Nigdy niczego nie byłam tak pewna.
184 dni.
DOCZEKAŁAM SIĘ❤️❤️❤️
OdpowiedzUsuńOmg, mega tekst, miałam ciarki czytając. Jedyne moje zastrzeżenie jest takie, że za szybko się skończył, czytałam tak zachłannie, że miałam wrażenie że przeczytałam całość w 3 sekundy XD. Ale pięknie, pięknie napisane o tej miłości! W jakiś sposób odbieram ten tekst jako bardzo intymny i indywidualny, ale jednocześnie uniwersalny? Nie wiem co jeszcze napisać, jak zwykle jestem zachwycona i czekam na więcej ❤️ Ilość powtórzeń w tym komentarzu to jakiś żart, ale piszę na szybko zamiast wstawać na zajęcia, życzę Ci, żeby czas leciał szybko c: