Niebo było
bezchmurne i pełne gwiazd, a powietrze parne. Ogień już dogasał i trochę
odstraszał komary, które mimo wszystko uparcie kłuły i bzykały, ale nikt się
tym za bardzo nie przejmował.
– No dzieci, trzeba
się zbierać – zadecydował tata, klepiąc syna po plecach. – Jutro czeka nas
ciężki dzień, spać, wygaszę ognisko.
Dzieci były
grzeczne, więc natychmiast posłuchały i schowały się do namiotu, ziewając
ostentacyjnie. Ale tak naprawdę nie były śpiące. Ani trochę. Więc tylko leżały
w ciszy, obserwując przez materiał namiotu małą plamkę pomarańczowego światła
oznaczającą dogasające węgielki.
Chłopiec próbował
liczyć baranki. W jego głowie przeskakiwały przez kolorowe płotki i robiły
śmieszne miny. Nie był zbyt dobry w liczeniu, więc robił to na głos, co
denerwowało starszą dziewczynkę. Rzuciła w niego poduszką i dopiero wtedy się
uciszył.
Nie mógł zasnąć.
Obserwował malejącą pomarańczową plamkę, a gdy znikła, wodził wzrokiem za
sylwetką taty. Ale i ta wkrótce zniknęła. Wiedział, że siostra też nie śpi, ale
żadne z dzieci się nie odezwało. Przynajmniej dopóki nie usłyszeli odległego
śpiewu.
– Co to? – zapytał szeptem
chłopiec, a dziewczynka pokręciła głową na znak, że nie wie. Brat jednak tego
nie zauważył. – Słyszysz?
– Słyszę –
przyznała niechętnie. Chłopiec usiadł.
– Brzmi jak mama,
czy to mama?
Dziewczynka rzuciła
w niego drugą ze swoich poduszek i chcąc, nie chcąc również usiadła, bo nie
miała już na czym leżeć.
– Mama jest w domu –
przypomniała siostra naburmuszonym tonem. – To pewnie wiatr.
Ale chłopcu nie
wydawało się, żeby wiatr rzucał na ścianę namiotu cień kobiety, a taki niewątpliwie
pojawił się, kiedy oboje położyli się wreszcie z powrotem.
– Widzisz to? –
wyszeptał przerażony. Kobieta stała bokiem i nie ruszała się.
– Co znowu?
Dziewczynka
poderwała się wściekła, ale zamarła, kiedy tylko zauważyła cień.
– To tylko gałąź –
powiedziała w końcu.
Ale gałęzie się nie
ruszają, a ta niewątpliwie kiwała palcem na kogoś przed sobą. Nikt jednak nie
nadszedł, więc stała tak przez chwilę, wciąż kiwając palcem.
– SŁYSZYSZ TO? – pisnął
chłopiec i złapał się za głowę, ale dziewczynka nic nie słyszała, więc tylko objęła
przerażonego brata.
– Ćśśś, ćśś, już
dobrze – starała się go uciszyć, ale głos jej się trząsł. Kobieta znowu kiwała.
– Ona kiwa na nas –
wyszeptał chłopiec, wtulając się w piżamkę dziewczynki.
– To tylko twoja
wyobraźnia – skwitowała siostra, ale nie była tego już taka pewna.
Kobieta obróciła
się przodem do nich. Ciężko było stwierdzić, czy nadal kiwa czy nie.
– No dobrze, to
zobaczmy, o co jej chodzi – zadecydowała w końcu dziewczynka i zbierając w
sobie całą odwagę, odsunęła zamek namiotu. Wyszła na zewnątrz, stawiając bose
stopy na leśnej ściółce.
Nikogo tam nie
było.
– Uważaj! –
krzyknął chłopiec z wnętrza namiotu i wybiegł za siostrą. Wpadł na nią i oboje
wywrócili się w igliwia.
– Złaź ze mnie! –
warknęła dziewczynka, otrzepując piżamkę z ziemi.
– Sorki, ale szła
na ciebie, przysięgam! – Chłopcu trzęsły się ręce.
– Widzisz tu kogoś,
zakuty baranie?!
– Ćś, tata się
obudzi – przytomnie przypomniał brat. Dziewczynka zacisnęła usta i popchnęła
chłopca. Ten z powrotem upadł na ziemię. Ruszyła z powrotem do namiotu, gdy
znowu ktoś zaczął śpiewać. Dziewczynka pomyślała, że naprawdę brzmi jak mama,
ale nie powiedziała tego na głos.
– Chodź –
powiedział chłopiec. – To mama.
Stanowczość w jego
głosie była tak wyraźna, że siostra nawet nie próbowała zaprotestować.
Prowadził ją gdzieś
za rękę. Nie wiedziała, skąd wie, dokąd iść, ale stawiał pewne kroki, mimo
liści, patyków i szyszek raniących w stopy.
Nagle w środku lasu
natrafili na piwnicę. Dzieci nie rozpoznały w niej jednak piwnicy, pomyślały
więc, że to mały śmieszny domek wyrastający nagle między drzewami.
– Tam w środku jest
mama – oświadczył całkiem głośno chłopiec.
– To tylko twoja
wyobraźnia – powtórzyła dziewczynka. – Co mama miała by tam robić?
Brat nie
odpowiedział, tylko zaczął szarpać za kłódkę piwnicy Dziewczynka złapała go za
rękę.
– Nie powinniśmy
tego robić – syknęła. – Wracajmy. Boję się.
– Ja też – przyznał
cicho chłopiec.
Znowu rozbrzmiał
śpiew.
– Ona chce, żebyśmy
z nią zaśpiewali – oświadczył całkiem pewnie brat.
Dziewczynka puściła
jego rękę. Nie wiedziała, skąd on to wie i bała się o to spytać.
Nagle wiatr zadął.
Grzmot rozdarł
ciszę nocy.
Ptak gdzieś
zaskrzeczał.
Drzwi wyleciały z
zawiasów.
Piwnica stała
otworem. Chłopiec postawił nogę na progu. I wtem
coś ciemnego
wychynęło
z czarnego wnętrza.
Dziewczynka rzuciła
się za bratem, a wtedy i ona przepadła we wnętrzu piwnicy.
To tylko twoja wyobraźnia, powiedziałaby zapewne.
Ale
nie była tego już
taka pewna.
Nie polecam słuchania "Tili tili bom" podczas czytania.
OdpowiedzUsuńAż poszłam do kuchni, upewnić się, że mama tam jest... :')
Ja słuchałam Abby i Beyonce podczas pisania, polecam :P.
UsuńAle przyjmę to za komplement <3
Wow! Po prostu wow! Nie wiem jak to robisz, że pisząc opko bez podawania imion, unikasz takich widocznych powtórzeń! Ja zawsze mam z tym problem xd Ogólnie całość, choć taka krótka, jest serio ciekawa i po prostu fajna ;D
OdpowiedzUsuńNieee, powtórzenia to moja zmora. I zaimki. Bueh.
UsuńTutaj wymieniam chłopiec/brat/on i raz pada syn, więc synonimów w bród :P. Gorzej jak jest imię, bo wtedy synonimy wydają mi się nienaturalne. Porażka.
A dzięki B)
Wow.
OdpowiedzUsuńWow. Tego to jeszcze nie było. Czytając początek upewniałam się czy jestem pod odpowiednim adresem bo to takie nie Alowe mi się wydało :D.
Nie no, końcówka miażdży czachę, aż mnie ciary przeszły. Wow.
Wow.
Jest klimacik B).
Jak ja się cieszę że nie słuchałam akurat tili tili bom :D.
Kłaniam się i dziękuję <3.
UsuńLubię się czasem pobawić w coś nowego, jak czegoś nie spróbuję, to potem jestem chora. Teraz na przykład choruję na kryminał. I na jakiś pseudocelebrycki (bo bez prawdziwych ludzi) fanfic, bo nigdy nie pisałam celebryckiego fanfica. Ale chyba najpierw kryminał.
Jejku, to jest mega ^^ Usunęłabym tylko zdanie o grzmocie, jakos mi nie pasuje, a drzwi zamiast wylecieć z zawiasów mogłyby się powoli otworzyć XD
OdpowiedzUsuńBo ten grzmot to tylko wyobraźnia ;).
UsuńPrzecież nie było błysku.
Rany. Serio miałam ciarki. Straszne.
OdpowiedzUsuńAż nie byłam w stanie wczoraj skomentować XD
Krótkie, ale jaka atmosfera!
I ta końcówka. O rany. I jeszcze zapis tej końcówki.
Cudo, co tu dużo mówić *.*
Umiesz mi podbudować ego <3
UsuńDzięki :D
Masz wielki talent i lekkie "pióro" Brawo!
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo c:
UsuńJa przyszłam tylko powiedzieć, że przycisk "w górę" się chyba popsuł. <.<"
OdpowiedzUsuńWszystko u mnie działa. Spróbuj wyczyścić cookies :)
UsuńBardzo ciekawy wpis, świetnie czyta się bloga do porannej kawy gdy jeszcze nie ma we mnie życia. Jest to dla mnie taki mały "pobudzacz" :)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo, to dla mnie spory komplement :D.
UsuńTeraz dentysta będzie mi się kojarzył trochę milej :).