Ron i Hermiona nie mogli sobie
wymarzyć piękniejszych świąt. Pani Weasley wysyłała co prawda wyjca za wyjcem,
ale nie złamali się.
– JAKIE PIERWSZE ŚWIĘTA WE
WŁASNEJ RODZINIE, JESTEŚCIE MAŁŻEŃSTWEM JUŻ OD NIE WIADOMO JAK DAWNA, RONALDZIE
WEASLEY, OCZEKUJĘ, ŻE ZJAWISZ SIĘ W DOMU NA ŚWIĘTA, PONIEWAŻ NIE WIDZIAŁAM CIĘ
OD PÓŁ ROKU I NIE PRZYJMUJĘ DO WIADOMOŚCI ODMOWY, JUŻ BILL SOBIE WYPRAWIŁ
„RODZINNE ŚWIĘTA” I PO CO? ŻEBY CIEBIE
PRZEDE MNĄ UKYWAĆ! – i tak dalej, i tak dalej.
Mimo wszystko pani Weasley
musiała przyjąć do wiadomości, że tegoroczne święta Weasleyowie spędzą w
ograniczonym składzie.
Wkrótce potem do pomysłu
jednorazowego odłączenia od uczty w Norze przyłączyła się Ginny (i niemający
wiele do powiedzenia Harry). Do niej pani Weasley też wysłała wyjca (MAM PRAWO
ZOBACZYĆ SWOJEGO NAJMŁODSZEGO WNUKA Z OKAZJI ŚWIĄT, NA PEWNO UKARTOWALIŚCIE TO
Z RONEM, JUŻ JA WAS ZNAM, JESTEM PEWNA, ŻE COŚ UKRYWACIE…), ale Ginny nie dało
się tak łatwo zakrzyczeć, jak Rona, i w Norze latały talerze.
Ostatecznie pani Weasley
niechętnie dała wszystkim spokój, idąc na ugodę, że wszyscy stawią się w Norze
w następny dzień.
Mały Albus Severus (Ron nadal nie
mógł pojąć, dlaczego jego siostra zgodziła się nazwać tak syna) machał nóżkami
w nosidełku, kiedy Ginny krzątała się w kuchni Hermiony. Hary skakał wokół dziecka,
próbując zająć je na jak najdłuższy czas, żeby dało matce gotować w spokoju.
Ginny jednak uwijała się ze świątecznymi obowiązkami jak domowy skrzat,
wszystko szło jej bardzo sprawnie.
Ron bawił się z Potterem Juniorem,
podobno zwanym przez niektórych James Syriusz, na wielkim dywanie w salonie.
Chłopiec wydawał się niezwykle zainteresowany małą sprężynką. Patrzył jak
urzeczony, kiedy wujek zgniatał ją między palcami, i wesoło klaskał, kiedy
sprężyna wyskakiwała z wielkich dłoni Rona. Co chwilę rozglądał się za mamą,
żeby pokazać jej tę magiczną sztuczkę, ale mama wciąż stała w kuchni.
– Zobacz, Hermiono, trochę
mugolskiej techniki i się Junior gubi – zauważył Ron. Hermiona uśmiechnęła się.
– A jakby się magicznie sama
wystrzeliwała? – podrzuciła, zagłębiając się bardziej w fotelu. Ron otworzył
szeroko oczy podekscytowany i wyszarpnął różdżkę z kieszeni. Stuknął nią w
sprężynkę, a ta wystrzeliła jak korek szampana i zaczęła odbijać się od
wszystkiego. Junior zaczął płakać, a sprężynka zatrzymała się w otwartym
kominku.
– Ups – westchnął Ron i chwycił
Juniora w ramiona. – No już, nie becz, to tylko zabawa. Hermiono, on dalej
beczy – zauważył odkrywczo, a jego żona zaczęła podnosić się z fotela. – Nie,
nie, nie, nie wstawaj!
Znalazł się przy niej w dwóch
krokach i posadził Jamesa na jej kolanach. Dziecko natychmiast przestało
płakać.
– Ron, to mnie denerwuje, nie
jestem inwalidą. Myślisz, że jak się czuję z tym, że Ginny sama organizuje cały
świąteczny posiłek w moim własnym domu? Straszne. A przecież mogłabym jej
pomóc, gdybyś dał mi chociaż wstać z fotela! – Hermiona była wyraźnie
rozjuszona.
– Pamiętasz, co mówił
uzdrowiciel? – mruknął Ron i porwał Jamesa w powietrze, wydając odgłosy mające
imitować latający samolot. Junior zaczął się śmiać.
Wylecieli wspólnie do kuchni,
gdzie Harry podrzucał małego Albusa.
– Co tam, Junior? – zagadnął
starszego syna, a ten zaśmiał się w odpowiedzi. Ron przystanął na chwilę.
– Skoro mamy teraz dwóch
Juniorów, to jak będziemy ich odróżniać?
To pytanie na chwilę zbiło z
tropu Harry’ego. Nawet Ginny zatrzymała się nad garnkiem.
– Junior Drugi? – podrzucił
Harry, przytulając Albusa.
– Junior Junior? – zaproponowała
Ginny, powracając do machania różdżką nad garnkami.
– Junior i Junior Junior brzmi,
jakby Albus był synem Juniora – zawyrokował Ron, marszcząc nos.
– Junior Senior! – zawołała
Hermiona z korytarza. Ginny natychmiast podłapała.
– Kochanie, usiądź! – wrzasnął
Ron, zostawiając Juniora Seniora uczepionego do nóg Ginny. Hermiona wyrzuciła
ręce w powietrze i wróciła naburmuszona na swój fotel.
– Dajcie mi chociaż zająć się
dziećmi! – zawołała w desperacji. – Ty i Harry będziecie mogli zająć się czymś
produktywnym.
– Ale… tak dwa naraz? – Ron
zbladł.
– Nie jestem kaleką – warknęła
Hermiona.
W drzwiach stanęła Ginny z
różdżką w dłoni.
– Ron, pozwól jej coś zrobić, bo
zeświruje od tego siedzenia.
Ron wzruszył ramionami.
– No dobra, to twoje dzieci.
– Sądzisz, że nie dam sobie rady z dziećmi? – warknęła
Hermiona przerażającym tonem i rozpoczęła miotanie zaklęciami w uciekającego
Rona. Ginny wybuchła śmiechem.
W końcu jednak Juniorowie zostali
pod opieką Hermiony, a Harry i Ron zajęli się dekoracjami domu. Z różdżkami
było to dziecinnie proste, ale Ron cały czas psuł jakąś dekorację w salonie,
żeby tylko mieć żonę na oku. Hermiona w duchu uważała to za urocze, ale mimo
wszystko wydawała z siebie odgłosy irytacji, mając nadzieję wykurzyć męża. Nic
z tego – dzielnie trwał na posterunku.
Kiedy dom był już przystrojony,
dania ugotowane, Potterowie wrócili do siebie, a cały dom pogrążył się w
oczekiwaniu na jutro, Hermiona wreszcie przeniosła się kanapę. Wcześniej nie
chciała okazywać słabości, ale teraz czuła się na tyle bezpieczna, aby zdobyć
się na chwilę wahania.
Ron przyniósł jej kubek herbaty.
– Jak się czujemy? – zapytał
miękko i pogładził Hermionę po policzku.
– Troszkę słabo – przyznała żona,
ale mimo to uśmiechnęła się blado. Ron zmarszczył czoło na ułamek sekundy.
– A jak się czuje mały Ronald! –
zawołał przesadnie wesołym tonem i przyłożył ucho do brzucha Hermiony. Ta
wybuchła śmiechem.
– A jeśli to Ronalda?
– Prędzej Hermiona – poprawił
żonę Ron. – Wtedy to będzie najpiękniejsza różyczka ze wszystkich.
– Czemu różyczka? – zdziwiła się.
– Bo to najpiękniejsze kwiaty –
przyznał bez ogródek Ron – a moja Różyczka będzie najpiękniejsza z
najpiękniejszych.
Hermiona zachichotała.
– Nie ma w tym nic śmiesznego –
stwierdził śmiertelnie poważnie. – W końcu ma takie geny!
Hermiona przewróciła oczami, a
Ron odrobinę się speszył.
– Miałem na myśli ciebie.
Spróbowała się podciągnąć, aby
pocałować go w policzek, ale Ron natychmiast ją przytrzymał i sam pocałował
Hermionę w czoło. Ścisnęła jego dłoń.
– Wesołych świąt, Ron.
– Wesołych świąt, Różyczki.
Wesołych świąt, najlepsi z czytelników <3.
Dzień 23. Wszelkie podobieństwa do 2040 zamierzone.
Wesołych świąt, najlepsi z czytelników <3.
Dzień 23. Wszelkie podobieństwa do 2040 zamierzone.
Ostatni dialog <3 :D. Cukrzyca. Kocham Romione. I Rona. Więcej tego szipu <33333333.
OdpowiedzUsuńLubię sobie sypnąć cukrem w tych fikach, przekupuję was za te wszystkie morderstwa!
UsuńPomyślę ;)
Zazwyczaj nie komentuję na zb, chociaż czytam, ale dziś po prostu musiałam <3
OdpowiedzUsuńZakochałam się! I awww, Harry jest z Ginny, spełniły się moje marzenia. (Jestem dopiero na 3 tomie HP, nic nie wiem xD)
A Romione jest absolutnie urocze, ostatni dialog to było to, czego na święta potrzebowałam.
CO TO ZNACZY ZAZWYCZAJ NIE KOMENTUJĘ, A CZYTAM :CCCCCC. Łamiesz mi serduszko :<
UsuńSorki za wszelkie spoilery ;-;
<3
Romione <33333
OdpowiedzUsuń"Różyczki" <3
Cukier jest dobry. Więcej poproszę.
Dzień 23, jak ten czas leci... Kiedy ja wszystko nadrobię? D:
OMGOMGOMFG.
OdpowiedzUsuńCu-do-wne. Jejciu! W imieniu ludu mówię, iż jest on usatysfakcjonowany. Tyle klimatu! Tyle miłości <3! No, ten cukier troszkę wynagradza twoje morderstwa, ale tylko trochę.
Wesołych świąt, najlepsza blogerko :).
Zobaczymy czy wynagrodzi to, co planuję :'))
Usuń<3
Kocham to :D
OdpowiedzUsuńCiekawy pomysł na opowiadanie, a spodobał mi się zwłaszcza ten dialog o różyczkach, już wiemy czemu Rose. :D
OdpowiedzUsuńTo jest takie słodkie 😍 Dopiero dzisiaj nadrabiam, bo nie było mnie w domu i nie miałam czasu ;_; Niestety na życzenia świąteczne trochę za późno, więc Szczęśliwego Nowego Roku! 😁
OdpowiedzUsuńPrzynajmniej jest tu mój komentarz. Ale niesatysfakcjonujący. Za krótki.
OdpowiedzUsuńWyjce, wtrącenia w nawiasach i Potter Junior podobno zwany przez niektórych James Syriusz to złoto <3
Ron i sprężyna, "Hermiono, on dalej beczy", rozmwoa o Juniorach - szczerze się uśmiałam, znowu XD
Znowu cudowny świąteczny klimat <3
No i piękna geneza imienia Rose <3
TWÓJ BLOGMAS BYŁ W 2016 COOOOO
OdpowiedzUsuńKiedyś to były czasy (i posty), teraz to nie ma czasów (i postów). Domagam się wincyj świątecznych opel, wincyj!