Kiedy
wracałam do domu, słońce już zachodziło. Na szczęście z lasku, w którym
zbierałam jagody, nie było daleko do Rykowa, więc tym razem nie musiałam podświadomie
bać się ataku wampirów – ani przechodzić niedaleko rwącej rzeki, wyznaczającej
granicę naszej, stosunkowo bezpiecznej, części wioski.