14.2.16

A Very Potter Valentine's Day [GH]

James i Emma
James Potter Junior walentynkowe popołudnie postanowił spędzić w barze. Nie takim znowu przypadkowym, bo miał nadzieję, że obsługiwać go będzie szczególna, czarnowłosa kelnerka. James był jedynym samotnym człowiekiem w okolicy, więc nie miał nic lepszego do roboty, a także na kogo wydać wszystkich oszczędności. Piwo wydawało się dobrą alternatywą.
Number forty-seven said to number three
"You're the cutest jailbird I ever did see"
"I sure would be delighted with your company"
"Come on and do the Jailhouse Rock with me"*
wybrzmiało z głośników, gdy podeszła jego ulubiona kelnerka. Od razu rozpoznał tę piosenkę. Elvis Presley i jego Jailhouse Rock. Najlepszy mugolski muzyk. I jedyny słuszny. Zaczął kiwać głową do rytmu.
– Co podać? – zapytała, wyciągając długopis zza ucha.
– Piwo.
– Tylko? – zdziwiła się, a kiedy James pokiwał głową, znowu wsadziła sobie długopis za ucho. Kufel przyniosła mu niemal natychmiast. Piosenka nadal trwała. Kelnerka posłała mu słodki uśmiech, więc naturalnie odwzajemnił się tym samym. To wcisnęło jakiś przycisk w jego głowie, więc szybko zagadał, zanim zdążyła odejść.
– Lubisz tę piosenkę?
Popatrzyła na niego, a pomiędzy jej brwiami pojawiła się mała zmarszczka.
– To Elvis, prawda?
Pokiwał głową.
– Niestety, nie za bardzo kojarzę jego piosenki. Tylko tę, bo mamy ją na playliście.
Spojrzał na nią zdumiony.
– Naprawdę nic nie kojarzysz?
– Mówię, że nie. – Uśmiechnęła się, a na jej policzki wpełzł rumieniec.
– Nawet Always on my mind? – zapytał z niedowierzaniem, a gdy pokręciła głową, zanucił. Nie kojarzyła. – Niesłychane. Wiesz co, chyba będę musiał cię trochę zaznajomić z Elvisem. Najlepsza muzyka. Ponadczasowa.
Uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
– Okej, daj mi tylko poznać twoje imię.
– Jestem James – przedstawił się i wyciągnął rękę.
– Emma! – wykrzyknęła, bo gdzieś w kącie sali podniosła się wrzawa. Szybko uścisnęła jego dłoń. – Przepraszam na chwilę!
Odeszła, a on odprowadził ją wzrokiem. Czekał na jej powrót, ale po dziesięciu minutach wciąż nie wróciła, aby kontynuować rozmowę. Podszedł więc do baru. Układała drinki na tacy.
– Jakie masz plany na walentynki? – zapytał, a Emma podskoczyła i spojrzała na niego wielkimi, błękitnymi oczami.
– Pracuję – odpowiedziała i wskazała ręką na tłum gości za jego plecami.
– Okej, a potem?
– Wsiadam w metro i różową linią jadę do domu.
Drinki już spoczywały grzecznie na tacy, ale Emma jeszcze nie odeszła.
– Okej – powtórzył i udał, że potrzebuje namysłu. – O której?
Jeszcze raz posłała mu słodki uśmiech.
– Jeśli będę chciała, mogę wyjść już za dwadzieścia minut.
– A będziesz chciała? – zapytał James i uniósł kącik ust.
– To zależy – odpowiedziała i wsparła brodę na rękach. ­– Od towarzystwa – dodała, zanim zdążył zadać pytanie.
– Moje będzie wystarczające?
Pokiwała głową i razem z tacą zniknęła wśród tłumu. James zamyślił się. Co właściwie zamierzał zrobić? Zabrać ją na cheeseburgera albo pizzę? Żałosne.
Dwadzieścia minut później podeszła, aby powiadomić go, że zaraz będzie i żeby zaczekał na nią przed wejściem. Pokiwał głową i zapłacił za piwo. Czekał dosłownie chwilę.
– Jestem! – zawołała. James rozpromienił się, mimo mrozu szczypiącego policzki.
– Lubisz burgery? – zapytał, wciąż myśląc gorączkowo, co mogą robić.
Emma zachichotała.
– Jestem wegetarianką – odpowiedziała na jego pytający wzrok. Westchnął i spróbował jeszcze raz:
– Lubisz wegetariańskie burgery?
Emma znów zachichotała.
– Żebyś potem przez cały czas mówił mi, że wegetariański burger to nie burger? Nie, dziękuję.
– No i widzisz, Emmo, co narobiłaś? – wykrzyknął płaczliwie, załamując ręce. – Zniszczyłaś wszystkie moje plany.
Założyła ręce na piersi.
– Przepraszam bardzo, ale nie było mowy o żadnych burgerach! – udała złość.
– A o czym była mowa? – zdumiał się.
– O Elvisie – przypomniała i nie udało jej się utrzymać poważnego wyrazu twarzy. James zrobił minę, jakby chciał powiedzieć „Ooooo!”, ale żaden dźwięk nie wydobył się z jego ust.
– Zapraszam zatem – oznajmił po chwili i wyciągnął łokieć. Emma dygnęła i złapała Jamesa pod ramię jak prawdziwa dama.
Po pół godziny jazdy metrem (wliczając trzy przesiadki) dotarli wreszcie do malutkiego, zagraconego i obskurnego mieszkania Jamesa. Na szczęście wykształcił w sobie dobry zwyczaj ukrywania wszystkich magicznych przedmiotów przed opuszczeniem domu, więc mimo bałaganu nie bał się zaprosić Emmy.
– Witam w moich skromnych progach! – zawołał, otwierając drzwi kopniakiem.
Mieszkanie było jednopokojowe. Pokój oddzielała od malutkiej kuchni tylko zasłonka z koralików. Jedyne drzwi znajdowały się naprzeciw wejścia i prowadziły do naprawdę tyciej łazienki. James śmiał się, że stojąc w wannie, może jednocześnie myć zęby i sięgać do szafki wiszącej na przeciwległej ścianie.
Sypiał na kanapie, we wnętrzu której trzymał ubrania. W pokoju ustawił też telewizor, choć praktycznie z niego nie korzystał, i biurko. Pod oknem stała potężna wieża i dwie kolumny. Wszędzie dookoła walały się płyty z muzyką. Nazwy zespołów nic Emmie nie mówiły. Musiały być kompletnie niszowe i niezależne, bo jaki zespół może nazywać się „Wnykopieńki”? Co to w ogóle znaczy?
James pomógł jej zdjąć płaszcz i powiesił go na haczyku przy drzwiach wejściowych. Przeczesał dłonią włosy i sięgnął po płytę leżącą na kolumnie. Książeczka była powycierana, a wieko pudełka odpadło, gdy je otworzył. Wyjął płytę z namaszczeniem i włożył do odtwarzacza. Doskonale wiedział, która piosenka jaki ma numer, mimo że było ich dwadzieścia pięć i drugie tyle na drugiej płycie. Włączył dwadzieścia trzy.
Rytm wypełnił cały pokój. Nie dało się go pomylić z żadnym innym. Podszedł tanecznym krokiem do Emmy, która trzymała przed sobą złączone ręce i przyglądała mu się ze śmiechem. Uniósł zawadiacko brew i zaczął poruszać ustami, udając, że śpiewa. Przeczesał włosy.
But you'll never shake me
Uh-uh-uh
No-sir-ee, uh, uh
I'm gonna stick like glue,
Stick because I'm
Stuck on you*
Zatoczył krąg wokół dalej nieco speszonej Emmy. W połowie kolejne zwrotki zaczął pstrykać i powoli zbliżać się do dziewczyny, uginając kolana. Cofała się przed nim równie tanecznym krokiem. Po chwili poczuła za plecami koraliki zasłonki i weszła do kuchni. Idealnie zgrało się to ze słowami:
Hide in the kitchen, hide in the hall
Ain't gonna do you no good at all
'Cause once I catch ya and the kissin' starts
A team o' wild horses couldn't tear us apart
Emma wybuchła śmiechem, przez co wyprowadziła Jamesa z roli. Również zaczął się śmiać. Patrzyła mu prosto w oczy. Piosenka już się skończyła. Przez tych kilka sekund między utworami wpatrywali się w siebie i oddychali głęboko. W końcu James poruszył się i gestem zachęcił Emmę, aby usiadła na kanapie.
– Wybacz mi ten bałagan – powiedział w końcu, gdy The girl of my best friend na dobre się rozpoczęło. – Nie spodziewałem się, że przyprowadzę tu dzisiaj kogoś.
Spojrzała na niego z niedowierzaniem.
– Dobra, to może powiesz mi, jakim cudem taka śliczna dziewczyna nie miała planów na ten dzień?
– Właściwie to mam plany. Muszę wyjść za dziesięć minut – przyznała cicho Emma i pokiwała głową. James poczuł się, jakby ktoś mu przyłożył. Zmarszczył brwi i zacisnął dłonie. Odetchnął i siląc się na spokój, zapytał grzecznie:
– Kto jest tym farciarzem?
Emma zagryzła wargi i przyjrzała mu się uważnie, jakby próbowała zdecydować, czy może mu zaufać.
– Moja córka – odpowiedziała w końcu. – Zostawiłam ją z przyjaciółką, ale ma dzisiaj randkę, więc muszę ją zmienić.
– Córka ma randkę? – zapytał otępiały James. Emma roześmiała się.
– Rut, moja współlokatorka.
– Ach.
James szybko mrugał. Nie za bardzo docierał do niego fakt, że ta dziewczyna może mieć dziecko.
– Hej, przepraszam – powiedziała Emma, robiąc zbolałą minę. – Nie chciałam przepuścić okazji  poznania ciebie.
Spojrzała na niego niepewnie. James również na nią patrzył. Piosenka znowu się zmieniła i utwór numer dwadzieścia pięć rozbrzmiał w pokoju. James drgnął i zerwał się z kanapy. Podbiegł do biurka i zaczął szybko coś pisać. Emma przyglądała mu się zdumiona. Po chwili chłopak wręczył jej złożoną na pół karteczkę.
– Przeczytaj to – powiedział – ale dopiero w domu.
Emma pokiwała głową i wstała z kanapy.
– Dziękuję, James. Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy.
– Wpadnę jutro do The Montagu Pyke. Zastanę cię tam? – zapytał z nadzieją w głosie.
– Od trzeciej po południu – odpowiedziała z uśmiechem i otworzyła drzwi. James pomachał jej na pożegnanie.
Emma nie dotrzymała słowa. Rozłożyła kartkę już w metrze.
„It’s now or never” – Elvis Presley
It’s now or never
Come hold me tight
Kiss me my darling
Be mine tonight
Tomorrow will be too late
It's now or never
My love won't wait*
Rozpoznała ostatnią piosenkę z płyty. Na samym końcu tekstu James zanotował numer swojej komórki. Emma wstrzymała oddech i natychmiast wysłała sms.
Oboje nie mogli zasnąć tej nocy.


 Albus i Kim
Laurel nuciła coś pod nosem, Rose swoim zwyczajem czytała książki na dywanie, Riley wciąż spał, a Albus pisał list. Zużył już trzy rolki pergaminu i nie zapowiadało się na to, aby miał szybko skończyć. Nagle poczuł, że ktoś zagląda mu przez ramię i natychmiast zakrył dzieło własnym ciałem.
– O, to mi przypomina – zaczęła Laurel, nie przejmując się, czy Albus sobie życzy, aby czytała jego prywatną korespondencję czy w ogóle o niej rozmawiała – taką mugolską piosenkę.
– Aha – mruknął i zaczął zwijać swój list, ewidentnie z zamiarem opuszczenia Pokoju Wspólnego.
– Leciała jakoś tak – kontynuowała niewzruszona Laurel – Are you lonesome tonight,
do you miss me tonight?
Are you sorry we drifted apart?
Does your memory stray to a brighter sunny day
When I kissed you and called you sweetheart?*
Albus drgnął i powoli sięgnął do kieszeni. Wyciągnął złożony na pół list.
– Czy to jest to? – zapytał.
Laurel uważnie przeczytała, zmarszczyła czoło i odpowiedziała:
– Wiesz, że nie znam jej tak dobrze? Muszę sprawdzić.
I pobiegła do dormitorium. Przyniosła stamtąd malutki odtwarzacz płyt na baterie. Szybko przerzucała kolejne utwory i w końcu wcisnęła Play. Pokój wypełnił głos Elvisa.
Do the chairs in your parlor seem empty and bare?
Do you gaze at your doorstep and picture me there?
Is your heart filled with pain, shall I come back again?
Tell me dear, are you lonesome tonight?
I wonder if you're lonesome tonight
You know someone said that the world's a stage
And each must play a part.
Fate had me playing in love you as my sweet heart.
Act one was when we met, I loved you at first glance
You read your line so cleverly
and never missed a cue
Then came act two
Mniej więcej do tego momentu słowa zgadzały się z tymi z listu Albusa. Później autor postanowił je zmienić na bardziej optymistyczne. W tej wersji zakochani nie rozstawali się, tylko zakochiwali jeszcze bardziej, im dłużej przebywali na scenie, mimo że ich sceny rozdzielał ocean. Rose oderwała się na chwilę od książki, aby przysłuchiwać się Albusowi próbującemu śpiewać razem z Elvisem, mimo że mieli odmienne teksty. Wreszcie piosenka się skończyła.
– No, no – zagwizdała Rose. – Całkiem nieźle, ale raczej nie powinieneś zakładać boysbandu.
Albus spojrzał na nią wilkiem i zwrócił się do Laurel:
– Mogę pożyczyć książeczkę tej płyty?
Laurel zdziwiła się, usłyszawszy to pytanie, ale przytaknęła i podała Albusowi pudełko. Ten grzecznie podziękował, zabrał swój list i pobiegł szybko do dormitorium. Tam władował cały pergamin do kosza na śmieci. Wyjął książeczkę z opakowania i zaczął czytać. Napotkał jednak na trudności. Żadna z piosenek nie była dostatecznie ciekawa. Żadna nie pasowała do jego Kim. Dlatego ominął bez większego zaciekawienia Always on my mind, Can’t help falling in love, Heartbreak Hotel i Love me tender. W końcu zamierzał uznać tego całego Elvisa Presleya za niezbyt rozgarniętego, gdy w końcu natrafił na tę jedną piosenkę.
Szybko wyjął czystą rolkę pergaminu i starannie przepisał tekst.
Burning love
I feel my temperature rising
Higher and higher
It's burning through to my soul

Girl, girl, girl, girl
You're gonna set me on fire
My brain is flaming
I don't know which way to go

Your kisses lift me higher
Like the sweet song of a choir
You light my morning sky
With burning love*
Podpisał siebie i Elvisa i złożył liścik na pół. Zamierzał wysłać go po obiedzie, a tymczasem wyjął spod poduszki zdjęcie. Ciemna skóra i krótko obcięte włosy. Na ramionach kurtka moro. Uśmiechnął się do zdjęcie i jeszcze raz poprzysiągł, że jeszcze się spotkają. I jeszcze będą naprawdę razem.
Nawet mimo oceanu.
I mimo tego okropnego amerykańskiego akcentu.


Riley i Laurel
Riley doczekał się wreszcie. Po sześciu latach przyjaźni udało mu się. Dożył momentu, w którym prześliczna Laurel miała spędzić walentynki samotnie.
A że on też miał być tego dnia sam (jak co roku), to nic nie stało na przeszkodzie, żeby byli sami razem.
Stresował się. Przygotowywał się na tę chwilę od kilku lat, a mimo tego czuł się, jakby zapomniał o egzaminie i teraz musiał stawić się na nim, nie umiejąc kompletnie nic.
Mógł się jeszcze wycofać.
– Riley, nie bądź głupi – powiedział ze stoickim spokojem do swojego odbicia w lustrze. – Taka okazja może się już więcej nie powtórzyć. To twój przedostatni rok w tej szkole. Teraz albo nigdy.
Wziął głęboki oddech i poprawił muszkę w kropki. Wiedział, że jest gotowy, chociaż wcale się takim nie czuł. Zarzucił szatę wierzchnią na ramiona i wyszedł z dormitorium. Gruba Dama życzyła mu powodzenia, kiedy przechodził przez dziurę pod portretem.
Riley nie spodziewał się, że Laurel stawi się na czas w sali wejściowej i miał rację – przyszła dziesięć minut po ustalonej godzinie.
– Jak zawsze spóźniona! – zawołał, kiedy tylko usłyszał jej obcasy na schodach. Nikt inny nie stawia kroków tak, jak ona. Lekko, ale stanowczo. Zawsze w tym samym rytmie.
Riley gorączkowo poklepał się po kieszeniach. Wyczuł płytę i odetchnął z ulgą. Zaczął gorączkowo rozprostowywać palce i ponownie zaciskać je w pięści.
Laurel była jeszcze piękniejsza niż zwykle i zaniemówił na jej widok. Długie blond włosy opadały lokami na ramiona. Niebieskie oczy błyszczały. Dziewczyna miała na sobie prostą, żółtą sukienkę i buty na obcasie. Nie potrzebowała żadnej biżuterii.
– Przepraszam, zgubiłam buty – odpowiedziała i posłała mu uśmiech. – Założyłeś muszkę – zauważyła.
– Uznałem, że skoro najpiękniejsza dziewczyna w szkole jest moją walentynką, to trzeba się chociaż raz ogarnąć. – Również się uśmiechnął. Laurel zachichotała, co Riley przyjął za dobry znak. Chwyciła go pod ramię i wspólnie ruszyli w kierunku Hogsmeade. Minęli jednak pub pod Trzema Miotłami. Laurel zmarszczyła brwi.
– Gdzie idziemy? – zapytała podejrzliwie.
– Pomyślałem, że wypadałoby przygotować coś wyjątkowego, a nie kolejkę piwa kremowego – odpowiedział, już mocno podenerwowany, Riley. Znów zaczął zaciskać pięści. Laurel westchnęła.
– Oj, Riley, jak ty sobie coś czasem pomyślisz.
Chłopak poczuł, że zaczyna się pocić. Mimo tego uparcie szedł, aż zaprowadził ją na wzgórze, z którego rozpościerał się widok na Wrzeszczącą Chatę. Może nie była to najbardziej romantyczna sceneria, mieli jednak szansę na chwilę samotności w przeciwieństwie do zatłoczonego pubu. Odpowiednio wcześniej Riley rozłożył koc i przyniósł kosz z jedzeniem. Laurel westchnęła, oczarowana.
– Ojej, naprawdę się postarałeś! – wykrzyknęła.
– Owszem – przyznał. – Poprosiłem nawet skrzaty o miętową tartę.
Szybko i niezgrabnie przytuliła go i rozłożyła się na niebieskim, powycieranym kocu.
– No dawaj już tę tartę! – ponagliła Rileya, a ten zaczął wyciągać przeróżne smakołyki i butelki soku dyniowego i piwa kremowego.
– Ciekawe, jak tam Rose i Scorpius – zagadała Laurel po jakimś czasie, oglądając uważnie brązową fasolkę. Riley spojrzał na nią zdumiony.
– Wydawało mi się, że nie są umówieni.
Laurel westchnęła.
– No widzisz, to dlatego Rose mówi na ciebie przygłup. Oni nigdy nie mają wspólnych planów i tak naprawdę wcale się nie lubią, ale przypomnisz sobie tę rozmowę, kiedy dostaniesz zaproszenie na ślub. Dwóch takich sierot jeszcze nigdy nie widziałam, żeby tak nieudolnie… – zamilkła, a jej twarz pokrył rumieniec. Riley spróbował zmienić temat:
– Słońce zachodzi.
Laurel zachichotała i otworzyła zamaszystym ruchem czekoladową żabę. Dziewczyna wyrzuciła z siebie gromkie Och!, kiedy czekoladka wyskoczyła w powietrze i natychmiast spróbowała wydostać się na wolność. Riley rzucił się za żabą. Laurel zrobiła to samo. Niestety, skubana im uciekła. Zdyszani padli na plecy. Ich dłonie się stykały.
– Dziękuję za wspaniałe popołudnie – powiedziała Laurel po chwili. – Naprawdę. To było o wiele lepsze od wszystkich tęczowych herbatek i bombonierek.
Riley uśmiechnął się, a kiedy poczuł, że Laurel szykuje się do wstania, a tym samym zakończenia spotkania, zaczęła w nim narastać panika.
– Laurel? – zaczął, a dziewczyna spojrzała na niego i zatrzymała się w pół kroku. – Zaczekaj jeszcze chwilę. Chciałem… – zawahał się. – Przygotowałem coś.
Laurel z powrotem usiadła i spojrzała na niego wyczekująco. Riley sięgnął do kosza i wyciągnął z niego mugolski odtwarzacz muzyki na baterie. Poklepał się po kieszeniach i wyszarpnął płytę, którą pożyczył od Jamesa. Nacisnął każdy guzik po kolei, zanim znalazł ten właściwy i otworzyła się klapka. Włożył płytę i wybrał piąty utwór.
– Specjalnie dla ciebie wybrałem mugolska piosenkę – zaczął, a Laurel przyglądała mu się z zainteresowaniem. – Znasz tego faceta? Elvisa Presleya?
Zachichotała. Riley uznał to za potwierdzenie i wcisnął play. Muzyka zaczęła powoli płynąć, a kiedy Elvis zaczął śpiewać, Riley mówił razem z nim:
Wise men say only fools rush in
But I can't help falling in love with you
Shall I stay
Would it be a sin
If I can't help falling in love with you*
Piosenka była powolna, więc chłopak idealnie nadążał ze słowami. Laurel nie reagowała, więc kontynuował.
Like a river flows surely to the sea
Darling so it goes
Some things are meant to be.
Take my hand, take my whole life too
For I can't help falling in love with you
Riley poczuł narastającą panikę i łzy napływające do oczu, ale uparcie brnął do przodu. Wiedział, że nie ma już odwrotu.
For I can't help falling in love with you – powtórzył po raz ostatni i zapanowała cisza. Wyłączył odtwarzacz, zanim zaczęła się następna piosenka.
– Faktycznie – powiedziała wreszcie Laurel, a Riley poczuł, że serce przestaje mu bić. – Tylko głupcy się spieszą.
Zakrył twarz dłońmi i otworzył usta, aby obrócić całą sytuację w żart, gdy nagle poczuł dotyk Laurel na swoich rękach.
– Tobie się wcale nie spieszyło. Czekałam sześć lat, przygłupie – powiedziała i delikatnie go pocałowała. A on odwzajemnił pocałunek i to było najcudowniejsze uczucie na świecie. Laurel pachniała cytrusami i smakowała miętą. Po chwili odsunęli się od siebie.
– Naprawdę robiliśmy z siebie durni przez sześć lat? – zapytał Riley, a Laurel przytaknęła.

– Możemy się pocieszyć, że przynajmniej mamy lepszy wynik niż Rose i Scorpius – powiedziała ze śmiechem i jeszcze raz go pocałowała.
_______________________
Pierwsze słowo piosenki odprowadza do niej na YouTubie (a nawet do konkretnego momentu, wow), gwiazdka do tłumaczenia na Tekstowo.

Obiecuję, że już niemal kończę ten Potterowy wysyp i wracam do syrenek!
Nie ma Scorpiusa i Rose, bo ich Walentynki to raczej niezbyt miłe historie, miewali bardziej romantyczne chwile ^^. Poza tym trzeba trochę od nich odpocząć! Powiedzcie, czy chcielibyście więcej którejś z tych par, a może nie przypadły wam do gustu? Myślałam nad Albusem i Kim - jak się poznali, a może jak się wreszcie spotkali? Albo nad Jamesem i Emmą, bo chyba nie w każdym opku widuje się Jamesa Pottera Juniora zostającego ojcem dla nieswojego dziecka.
Mam też inne pary w zanadrzu, nawet Hugo w końcu znalazł wybrankę swego serca, choć jego wybór może nieco szokować :).

Jako że ja lubię mieć wszystko sprawdzone i pewne, to oto płyta Jamesa, o, tu jest link. A tutaj pełna playlista wykorzystanych piosenek. Znaczy, tylko tych, których tekst wykorzystałam. Te tylko wspomniane (jak Always on my mind) pominęłam. Wcześniejsza lista była obszerniejsza, ponieważ planowałam jeszcze jedno opowiadanie - O Teddym i Victoire. Nie ma go tu z dwóch powodów:
  • Nie wyrobiłam się. Opowiadanie o Rilel szło mi bardzo opornie i zabrakło mi czasu na dokończenie ostatniego.
  • Trochę mi się to wymknęło spod kontroli i bardzo chętnie przedstawię wam kiedyś pełnoprawne, kilkunastostronnicowe opowiadanie o tej parze. Ale to kiedyś.

Opka są słodkie i miłe, to taka moja walentynka dla tych, którzy czytają tego bloga. Jesteście super <3. Ale nie martwcie się, wracamy do rzeczy smutnych, za które można mnie wieszać i w ogóle.

Trochę dodatkowych informacji, gdyby ktoś chciał poszukać połączeń między opkami z Gangiem w roli głównej albo chciał się upewnić:
  • Córka Emmy już się wcześniej pojawiła.
  • A James pisał list do Emmy.
  • A Albus dostał list od Kim.
  • Laurel była w związku z Rileyem od tych Walentynek co najmniej do końca szkoły i utrzymywali to w sekrecie, choć wszyscy o tym wiedzieli. Może gdyby Laurel pilnowała swoich ciuchów, to mniej osób by się zorientowało?
  • Tak, Emma jest mugolką. Nie charłakiem, nie mugolakiem, nie czarodziejką w konspiracji jak James. Mugolką. Zawsze była i zawsze będzie :).

17 komentarzy :

  1. O BOGOWIE TO JEST CUDOWNE <3 Na prawdę mega. Jestem pod ogromnym wrażeniem i trudno mi to ubrać w słowa, ale to jest wspaniałe, serio. Czego chcemy więcej? Mi jest to zupełnie ale to zupełnie obojętne-czego nie napiszesz ja to bardzo bardzo chętnie przeczytam ;3 Cudowna walentynka, dziękuję. Uznam to za znak, że reszta dnia też się uda, trzymaj kciuki :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, dziękuję :D.
      I jak się dzień udał ^^?

      Usuń
    2. Bardzo, bardzo dobrze, dziękuję <3 Po tygodniu rozłąki ukochana osoba wydaje ci się...jeszcze bardziej ukochana :D A gdy ta przeklęta ukochana osoba trzymała Cię w napięciu czy się zobaczycie w święto zakochanych...;-; Hiacynt pięknie pachnie, do tego cudeńka wyżej z pewnością będę wracać (jak do wszystkich tekstów na zb) i uznajmy wszyscy że to po części zasługa kochanej Alicji <3 Buziaki dla M :* Cóż...po prostu życzę Ci żeby karma wróciła do Ciebie i żeby jak najwięcej twoich dni było tak miłe i urocze jak moje tegoroczne walentynki :D

      Usuń
  2. Wszystkie opka w sumie mi się podobały, ale zabrakło mi Rose i w ogóle... xD
    Nieważne, ja tam bym chciała poczytać więcej o ostatniej parze. I może jeszcze zobaczyć jakie James ma relacje z dzieckiem Emmy!
    To tyle, wesołych Walentynek, czy co tam się mówi w to samotne święto </3
    - Ja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będzie jeszcze dużo Rose, don't worry :D

      Usuń
    2. W takim razie mogę przystąpić do wykonania mojego tańca radości \^*^/

      Usuń
  3. To jest takie awwwwwwww. ♥
    Mega słodkie.
    Kurcze. Nie wiem co więcej napisać. XD
    Tego no..... walenia tynków~! :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Ojaojaojaoja ♥
    Słodkość ♥ Cukierkowość ♥ Normalnie serduszki zaraz mi zaczną uszami wylatywać, bo tyle to miłości ♥
    Oto jeden jedyny powód, dla którego czekam na Walentynki - te wszystkie słodkie, cudowne opowiadania, od których aż chce się wymiotować tęczą jeśli przeczyta ich się za dużo. One są świetne :D
    Moim fav jest zdecydowanie James i Emma - no po prostu... cudne. Drugie miejsce zajmuje Rilel - awww ♥ Ostatnie, mimo że też dobre, jest Albus x Kim... jakoś tak... nie wiem dlaczego, ale tak wyszło. No i brakuje mi Rosie i Scorpiusa, ale przeżyję.
    Cudeńka po prostu ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Albus i Kim potrzebują większego show niż dwie strony upchnięte między innymi parami.
      Ale fajnie czytać, że lubicie moją Rose :D.
      Dziękuję :D!

      Usuń
  5. Chcę więcej wszystkiego!!!!
    To jest po prostu cudowne.
    Czekam na Rose!!! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Przyznam się bez bicia, że najpierw przescrollowałam całość, bo chciałam przeczytać o Scorpiusie i Rose ;p Wiem, wiem, nie powinnam była, ale OTP jest na specjalnych prawach. Nie ma, no trudno. Biorę resztę, bo naprawdę strasznie, strasznie lubię twoje opowiadania :D Już po walentynkach, ale poczytać nikt nie broni, co? Lecimy :D Mam taki denerwujący zwyczaj pisania komentarza na bieżąco w trakcie lektury. To co teraz piszę jeszcze zanim cokolwiek przeczytałam... Whatever.
    Emma i James... Strasznie mi się podobało! Kurczę, to takie... naturalne było. I pomysł, że ona jest zupełną mugolką tym bardziej na plus. Chętnie bym się dowiedziała, jak ta znajomość się rozwijała, czy Emma się dowiedziała o jego świecie, jak im szło... - ooo, ale bym z przyjemnością o tym poczytała, poważnie.
    W kolejnym najbardziej podobało mi się zakończenie:
    I jeszcze będą naprawdę razem.
    Nawet mimo oceanu.
    I mimo tego jej okropnego amerykańskiego akcentu.
    I jak tu się nie uśmiechnąć? :) :) :)
    "Dwóch takich sierot jeszcze nigdy nie widziałam, żeby tak nieudolnie…" - tak bardzo Rose i Scorpius <3 I w ostatnim też było tak słodko, kurczę, miło tak z wieczora poczytać coś tak niewymuszenie uroczego. I jeszcze strasznie mi się podobało wplecenie piosenek. Normalnie przerwałam nałogowe słuchanie Cranberries (omg, omg, omg, koncert w lublinie, tak cudownie, tak nie mogę się doczekać, tak bardzo, już przestaję <3) i wszystkie puszczałam. I jeszcze fajniejszy klimat się zrobił :) Jak zawsze uważam Twoje opowiadania za fantastyczne <3 Pozostaje mi tylko czekać na więcej, więcej :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Whaaaa, wiszę ciastko wszystkim, którzy szipują moje Scrose. WSZYSTKIM. Przypomnijcie mi, jak się gdzieś spotkamy (Pyrkon? III OZH?).
      Pisanie na bieżąco nie jest denerwujące, nie zapominasz o niczym przynajmniej :D.
      Będzie więcej Jamesa i Emmy, bo mam taką mega niespodziankę z nimi związaną. Nie mogę się doczekać, kiedy to z siebie wyrzucę, ale trzeba jeszcze trochę poczekać :D.
      Elvis i Harry Potter to niespodziewanie dobre połączenie, co nie :D?
      Dziękuję pięknie, śliczny komentarz <3. Więcej takich zamawiam!

      Usuń
  7. Średnio mi idzie spanie, a ze w szkole juz luźno, uznałam że wpadniecie na zb będzie dobrym pomysłem :D nie pomyliłam się-dziś jest idealna noc (a właściwie równonoc) na to opko, przynajmniej dla mnie ❤ Dziękuję! Jesteś wielka, to się czyta na prawdę przemiło ;3

    OdpowiedzUsuń
  8. Załamałam się, znowu nie ma mojego komentarza. A czytałam to. It's a sin, my darling...
    Cudowne, słodkie, walentynkowe <3
    Tyle miłości <3
    Mój ulubieniec z tych trzech to zdecydowanie James i Emma, coś pięknego!
    A jak te piosenki pasują i jak przyjemnie się ich słucha przy czytaniu!
    Więcej tych par, proszę!
    Dodatkowe informacje są niezbędne. Widać, jak masz to wszystko przemyślane. Bardzo mi się podoba, że każdy szczegół w twoich opowiadanich jest ważny. Piękne, po prostu.

    Przypomniałaś mi o syrenkach! Po drugiej rocznicy udało mi się przeczytać Lament od deski do deski i miałam kilka pytań do postaci, ale zapomniałam je napisać pod wywiadem z bohaterami! Mam nadzieję, że coś mi się przypomni...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. James i Emma jako opko, ale Albus i Kim jako para all the way. Rilel mi się trochę inaczej rozwinęło niż pokazałam tutaj, ale to raczej nie szkodzi, bo to walentynkowy special, a nie opko fabularne per se. Pewne nieścisłości są dozwolone :). Bo prawda jest taka, że teraz mam wszystko przemyślane, ale wtedy tak średnio, więc no niektóre rzeczy mogą stać trochę w sprzeczności z tym konkretnym opowiadaniem.
      Będzie więcej! Mam wszystko ustalone. Najpierw Bunt i kilka innych opek backgroundowych. Potem Arc scrose będzie miał jakieś cztery lub pięć niezależnych części w pierwszej serii i znowu będzie od nich trochę ciszy, bo nie mam serca i drugi w kolejce jest arc Jamesa, od Hogwartu i Lydii przez Emmę po Jane. Potem Lily, bo jest moją ukochaną postacią i nie ma nic solo jeszcze, a potem Albus i Kim, z uwagi na fakt, że jest najbardziej oderwane od reszty i Albus ma dużo ekspozycji w buncie.
      Rilel to ciężki orzech, ale jeszcze jedno opko o nich będzie, a jak nie, to duży wątek u kogoś innego.
      Dzięki za komentarze, robią mi dzień!
      - Ala z innego konta, bo smartfony jej nienawidzą

      Usuń
    2. O mój Boże, tyle opek przed nami... Nie mogę się doczekać, tyle szczęścia na zb <3
      Nie nie masz serca, tylko po prostu czasami trzeba odpocząć! XD
      Dzięki za odpowiedzi, robią mi dzień! <3
      - ja z mojego konta, ale i tak blogger mnie nienawidzi

      Usuń

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka