Przeczytaj poprawioną i rozszerzoną wersję opowiadania! E-book do pobrania tutaj.
__________________________________________________
MOI DRODZY!
Wrzaski i szepty - szósta i finałowa część Lamentu oceanu będzie mieć swoją premierę w tę środę, ostatni dzień listopada (korekta się przedłużyła).
Żeby nie zostawiać Was tak o suchym pysku, wrzucam początek, kilka pierwszych stron opowiadania, które wymęczyło mnie prawie tak samo, jak Ocean lamentuje.
Potraktujcie to jako nieciekawy zwiastun, rodzaj pokazu przedpremierowego prototypu.
Do środy!
Wrzaski i szepty
Aby dotrzeć do
Laguny Syren, wcale nie trzeba wcale gonić za gwiazdą przez całą noc. Droga,
mimo że krótsza, okazuje się znacznie bardziej niebezpieczna, nawet jeśli nie
trzeba latać, aby ją przebyć. Musisz płynąć na zachód, aż miniesz ostatnią
ludzką wyspę. Po kilku godzinach żeglugi po spokojnym, czystym oceanie nagle zostaniesz
zaatakowany przez skały. Całe mnóstwo ostrych jak cholera głazów, a ich
zadaniem będzie cię zabić albo przynajmniej zniszczyć twój statek – miniesz
wiele poszatkowanych wraków. Jeśli masz szczęście – przetrwasz, a tuż za ostatnim
kamieniem porwą cię tak zwane zachodnie prądy. Nie ma sensu się opierać, bo i tak
nie uda ci się wyrwać. Są silne, żaden żeglarz nie widział silniejszych, nigdy
nie ustają i nie zmieniają kierunku. Ale, prawdę mówiąc, wcale nie będziesz
chciał wyrwać się z pułapki, ponieważ omami cię słodki śpiew. To jeszcze nie
syreny, ale tysiące rusałek. Nawet taka gromada tych stworzeń jest słabsza od
jednej, sprawnej syreniej kusicielki, ale ich moc jest wystarczająca, aby
utrzymać twój kurs. Warto jednak wiedzieć, że jedna fałszywa nuta mogłaby
przekreślić wszystkie starania demonów. Jeśli jednak uda im się bezpiecznie
przeprowadzić cię przez szalony zachodni prąd, spadniesz. Nie zdążysz nawet
porządnie się rozbudzić, kiedy twój statek porwie wodospad. Jest ogromny, ale
to nie jest najgorsze – u jego stóp rezydują morzeczki, władczynie piany morskiej
i strażniczki Laguny Syren, które razem z rusałkami należą do świty przywódczyni
syren. Morzeczki są jednak nielojalne i często odłączają się od Laguny, aby
podróżować ze stadnymi syrenami, które wybrały koczowniczy tryb życia i
opuściły swoje siostry. Nie to jednak czyni te demony tak niebezpiecznymi –
wykorzystują magiczne właściwości piany morskiej, aby tworzyć groźne iluzje. To
dużo niebezpieczniejsze od pieśni rusałek, ponieważ wizje nie niewolą umysłu, a
jedynie oszukują oczy. Zaklęcia te są przez to bardzo trudne do wykrycia i
niemal niemożliwe do zerwania przez ofiarę. Podróżujące kobiety zostają przez
morzeczki zamordowane, gdyż syreny nie przepadają za kobiecym smakiem, a ich mięso
jest dla nich zbyt delikatne. Podobny los spotyka mężczyzn o zepsutej krwi lub
przetłuszczonym mięsie, którzy nie nadają się do spożycia przez mieszkanki
Laguny. Ofiary jednak nie powinny się martwić, ponieważ tuż za morzeczkami
rezydują świeżo upieczone syreny samotnice, które jeszcze nie odważyły się
opuścić zachodnich wód. Zawsze znajdą się dwie lub trzy chętne na jakikolwiek
ochłap ludzkiego ciała. Twoje obgryzione kości spoczną więc spokojnie na dnie
oceanu obok setek innych śmiałków, którzy nie spełnili surowych wymagań Laguny.
Jeśli jednak jesteś wystarczająco zdrowy, morzeczki poddadzą cię swojej
ostatniej próbie – próbie ducha. Wnikną w twoje serce i utkają przed tobą
obiecujące wizje – bogactwo, zdrowie, miłość i inne ludzkie uciechy czy
wartości. Jeśli oprzesz się kuszeniu i nie zboczysz z kursu, bo zwycięży twoja
żądza przygód – brawo, jesteś godzien bycia zjedzonym przez przywódczynię Laguny.
Ale zazwyczaj to jeszcze nie koniec twojej wędrówki. Najpierw musisz pokonać
Skyllę i Charybdę, które strzegą wejścia do Laguny. Syreny nie lubią, kiedy
przeszkadza im się w sielance i wypoczynku. Tylko najbardziej godni mężczyźni
dostąpią tego zaszczytu i pod zaklęciem głównej kusicielki zamieszkają na
wyspie, do której przylega Laguna, czekając na swoją kolej w zjedzeniu. Jeśli
jednak zjawisz się tego szczególnego dnia – w Dzień Krwi przywódczyni, który
wypada raz na sto lat, i uda ci się pokonać wcześniejsze niebezpieczeństwa –
Laguna powita cię jak bohatera, a Skylla i Charybda pokłonią się przed tobą.
Dostąpisz zaszczytu bycia wypitym przez jedyną władczynię najwyższych
gatunkiem, najwspanialszych i najpiękniejszych syren – syren z Laguny. Jest to
nie lada przywilej, niewielu ma szansę bycia przekąską tak wysokiej rangi.
Większość żeglarzy pada ofiarą szeregowych poddanych przywódczyni, które bez
żadnych ceregieli ani rytuałów porywają mieszkańców wyspy mieszkalnej, kiedy
wypada Dzień Krwi. Każdy taki dzień jest dla syreny raczej uprzykrzającym
egzystencję obowiązkiem, ponieważ pragnienie wypala żyły od środka i nie
pozwala skupić się na zabawach na rafie. Jest tylko jeden Dzień Krwi, kiedy
syrena jest nim naprawdę podekscytowana – ten, kiedy osiąga pełnoletność i może
wypłynąć na morze śmiertelników, żeby samej upolować własną ofiarę. To Dzień,
który rozpoczyna stuletni cykl, a dla każdej syreny przypada innego roku, kiedy
ułożenie ciał niebieskich na niebie jest identyczne, jak w dniu jej narodzin.
Dla Sarayu ten
szczególny Dzień Krwi wypadał akurat na tydzień przed Nocą Juraty. Była to data
bardzo niefortunna, bo Noc Juraty to jedno z największych świąt syren i przez
to nikt nie mógł przykładać należytej wagi do dnia Sarayu. Przygotowania do
Nocy trwały już od miesiąca i spędzały sen z powiek wszystkim syrenom – w
szczególności siostrze Sarayu, Sagarze, która zajmowała jeden z najważniejszych
urzędów w Lagunie – była piastunką granic. Musiała pilnować, aby na drodze do
Laguny wszystko grało jak należy i aby żadna z syren nie porzuciła Laguny na
rzecz bycia samotnicą. Noc Juraty była dla Sagary wyjątkowo stresująca,
ponieważ tego wyjątkowego dnia, w przesilenie letnie, syreny opuszczały Lagunę
i udawały się na neutralną terytorialnie rafę (zwaną brzydszą, bo syreny zgodnie twierdziły, że rafa w Lagunie była
ładniejsza), aby świętować w komplecie ze wszystkimi siostrami – przybywało
każde stado i każda samotnica, bo żadna nie chciała przegapić momentu, kiedy
Jurata napełnia je swoją mocą. Niestety, dla przywódczyń stadnych i samotnic to
doskonała okazja do werbowania nowych członkiń i buntowniczek, które albo
zostawały wiernymi niewolnicami w stadzie, albo przechodziły okropne procesy
zostawania samotnicą. Dość powiedzieć, że brały w nich udział topielice.
Podsumowując, Sagara miała pełne ręce roboty przy zabezpieczaniu granic,
przydzielaniu obowiązków, wypędzaniu topielic z terytoriów należących do
przywódczyni Laguny i prowadzeniu akcji profilaktycznej. Młodsza siostra i jej
problemy były ostatnimi sprawami, o których myślała. Jak zresztą zwykle.
Sarayu też
pracowała przy organizacji Nocy Juraty, ponieważ każda syrena była zaangażowana
w przygotowania. Jako nieletnia została przydzielona do sekcji artystycznej,
chociaż nawet gdyby była już dorosła, dostałaby tę samą rolę. Sarayu miała
najpiękniejszy głos, jaki przywódczyni kiedykolwiek słyszała, przynajmniej tak poddanej
przekazano, gdyż nigdy nie miała okazji porozmawiać z władczynią. Tylko
nieliczni widują się z nią poza uroczystościami, a tego zaszczytu dostępuje też
Sagara. Sarayu okropnie jej zazdrościła, ale pomagała myśl, że siostra miała
głos gorzej niż przeciętny, a młodsza z nich była nową gwiazdą. Może brakowało
jej trochę praktyki, ogłady i techniki, ale co z tego? Miała osobowość gwiazdy.
Niestety, trenerka, na co dzień główna kusicielka, nie dostrzegała, że uczeń
już dawno przerósł mistrza, więc próba zawsze kończyła się awanturą. Tego dnia
poszło o nuty – Sarayu była zdania, że niepotrzebna jej umiejętność ich
czytania. Trenerka wpadła w furię i prawie zmiażdżyła uczennicę głosem.
Dosłownie. Sarayu wróciła z próby wściekła. Sagary, jak zwykle, nie było.
Gwiazda rzuciła się na łoże.
Komnata była
malutka, ale znajdowała się na trzecim od góry piętrze pałacu mieszkalnego, co
świadczyło o wielkim prestiżu i pozycji zamieszkujących ją syren – im wyżej,
tym lepiej. Cały budynek wyrzeźbiono z bursztynu, wszystkie ściany, podłogi i sufity
miały więc jeden kolor, a komnata Sarayu i Sagary nie stanowiła wyjątku. Syreny
dysponowały tylko jednym pomieszczeniem, ale nie posiadały wielu przedmiotów
ani nie spędzały w komnacie wiele czasu.
Centralnym
punktem pokoju wydawała się wielka kamienna muszla – wykuta w skale przydacznia
olbrzymia zdolna pomieścić dwie dorosłe syreny. Na rozkaz Sarayu małżę pokryto
masą perłową, a środek wypełniono puszkiem. Ku utrapieniu Sagary puszek pływał
po całej komnacie, ale za to nie narzekała, że niewygodnie jej się śpi. Oprócz
łoża jedynym meblem w pokoju była złożona z muszelek prowizoryczna skrzynia, w
której Sagara trzymała różne drobiazgi, a Sarayu chowała biżuterię – naszyjniki
z pereł, spinki z muszli, bransolety z bursztynu i pierścionki z kamieniami
szlachetnymi. No i był tam też diadem. Srebrna opaska wysadzana białymi
kamieniami, symbol piastunki. Sagara nosiła go podczas wszystkich wystąpień i
świąt, a Sarayu miała ścisły zakaz choćby dotykania tego cuda, ale co tu dużo
mówić – nie obchodziło ją, co Sagara zakazywała lub nakazywała. Czego oczy nie
widzą, tego sercu nie żal i Sarayu była głęboko przekonana, że nosiła diadem
dużo częściej niż siostra. W każdym razie wszystkie klejnoty były zazwyczaj
zamknięte w skrzyni i rzadko kiedy obcy mogli je oglądać, ale Sarayu często
zakładała je sama dla siebie. Jedyną ozdobą komnaty był obraz. Przedstawiał
piękną, czarnowłosą syrenę przytulającą dziecko. Jej oczy miały ciepły, brązowy
kolor, a twarz zdobił uśmiech. Obok płynęła starsza córka. Obraz namalowano na
wielkiej muszli, którą siostry zasłaniały wylot okienny, szukając prywatności.
Sagara nie lubiła odsłaniać okna, ale kiedy Sarayu zostawała sama – co zdarzało
się dość często – zdejmowała obraz z haka i wglądała przez okno. Widok z niego
rozpościerał się na zachodzące słońce. Szukała tak samo dobrej pozycji poza
komnatą, ale poległa. Okno miało najlepszy widok, a parapet był jej ulubionym
miejscem w całej Lagunie. Nie żeby kiedykolwiek była gdzieś poza nią.
Sarayu zerwała
się z łoża, wzburzając puszek, gdy poczuła, że ktoś wpłynął do komnaty.
Westchnęła z ulgą, kiedy zobaczyła swoją przyjaciółkę Tuki. Jej prawdziwe imię
brzmiało Tukara, ale nie lubiła go i wolała być nazywana tak, jak mówiono na
nią jako dziecko. Sarayu znała Tuki od urodzenia, ponieważ były sąsiadkami,
kiedy siostry mieszkały na niższych piętrach. Wraz z wzrostem ich rangi
społecznej Sarayu sukcesywnie kompletowała sobie bardziej wpływowych przyjaciół
i znajomych, ale mimo że Tuki dalej mieszkała na dole, pozostały przyjaciółkami
– a nawet najlepszymi przyjaciółkami.
– Jak tam
przygotowania do Dnia Krwi? – zapytała Tuki, darując sobie powitania. Sama
miała już za sobą to ważne wydarzenie. – Zestresowana?
Sarayu
westchnęła.
– Przez tę
całą Noc Jutary zapominam, że to już tak blisko – przyznała z poważną miną.
– Noc Juraty –
poprawiła ją uprzejmie Tuki.
– A. Tak. –
Sarayu pokiwała głową. – Nie rozumiem, po co obchodzimy dzień bogini, która
zakochała się w śmiertelniku i resztę życia spędziła przywiązana do skały.
Żałosne.
– Obchodzimy
Noc Juraty – odezwał się głos w drzwiach, a Sarayu wywróciła oczami na widok
siostry – bo Jurata daje Lagunie siłę życiową. Dzięki jej przychylności my,
stada i samotnice jesteśmy w stanie przeżyć do następnego święta. Jeśli z
jakiegoś powodu Jurata nie pozwoli nam żyć, zginiemy, ponieważ nie mamy duszy.
– Bardzo
ładnie – zakpiła Sarayu. – Długo to kułaś?
TY TO UMIESZ NAROBIĆ SMAKA, NO TRZEBA PRZYZNAĆ.
OdpowiedzUsuń❤ !
❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤
NIE MOGĘ SIĘ DOCZEKAĆ ŚRODY *.*
OdpowiedzUsuńCHOCIAŻ NIE WIEM, JAK W ŚRODĘ DAM RADĘ TO PRZECZYTAĆ. Od czego są noce? Chociaż następnego dnia sprawdzian z matmy D:
AKDNZKLCQPDSKLDNCK
JUŻ NIEDŁUGO
JA NIE MOGĘ
<3
<3
<3
Nie zdążę dzisiaj całego przeczytać, ale sam początek mnie zaciekawił *_* Wrócę tu!
OdpowiedzUsuńKiedy rysujesz kieliszek (wino z jagodami), ale Ala wstawiła kawałek wrzasków i z niewiadomych przyczyn w naczyniu zaczyna pływać syrenka...
OdpowiedzUsuńWanna see? :D
No jasne :D
Usuń